» Pt lis 06, 2009 11:26
Re: Mój Pięciokot cz. 11 ...toczy toczy się los...
Cześć. Komp po włączeniu dalej mi fiksuje. Wq...się. Poza tym mam dość. Nocka na baczność - Pierrocik dostał sraki po południu i tak sobie całą noc... Nad ranem już na sztywnych łapkach, słabiutki, wyciskały się z niego jakieś resztki. Skarpeciara dla odmiany kicha. Tylko ona je, jest żywa, a on słabiutki, przestał jeść. On waży ledwie 533g! Siedziałam wyjąc i modląc się żeby dotrzymał do rana. Wet go nawodnił, podał leki. NIe mają pasków testowych, nie zrobią testów - albo zapalenie w jelitach albo pp. Ma 40,1st. gorączki. Jest słaby. Skarpeciara ma 39,6st, jest zdecydowanie silniejsza (po moich rękach sądząc nawet całkiem żywa), ma apetyt, zachowuje się normalnie.
Mam załamkę totalną - ze zdrowymi tymczaskami ledwie wyrabiam, chore... Chore mnie przerastają o głowę. MIałam jechać dziś do KRK - pogoda jest - pojechałam. Do Chin.
Wraca koszmar Lionka. Dziewczyny, nie mogę już.