Niki, bury kotek, mini kotek. Niki przyjechała do mnie lekko dzikawa, ale na drugi dzień strzelała baranki, ocierała się i mruczała jak silnik diesla, ale sama nie przyszła, to do Niki trzeba było przyjść, potem stopniowo przełamywała tę barierę strachu przed człowiekiem. Teraz Niki jest miziakiem do potęgi... nie dość że sama przychodzi na głaski, to jeszcze pakuje się wieczorami na kolana i może tak siedzieć do rana. Czasami wejdzie na klawiaturę, wejdzie na biurko, albo skontroluje zawartość mojego talerza

ale ogólnie leży na kolanach i mruczy, mruczy, albo brzuszek, mruczenie, bruszek... albo razem. Nie sposób jej nie kochać, szczególnie jak się patrzy na tę małą, burą kulę biegającą za piłeczką po całym pokoju. Albo wcinającą ze smakiem gotowanego kurczaka. Niki ma też jedną wadę, nie lubi dotykania w okolicach pysia, ale to nie powinno być przeszkodą w adopcji, sądzę że po sanacji jamy ustnej, skończą się problemy z dotykaniem. Niki jest jeszcze niewysterylizowana. Będzie na dniach.

Niki ma wyróżnione allegro, ale.gratkę (muszę jeszcze sprawdzić) i mnóstwo innych ogłoszeń. Tak więc czekamy
