kinga w. pisze:Nooo... To jest tak: Z jednej strony maluchy uziemiają mnie w domu - nie mogę jechać do Krk pohandlować nawet jeśli pogoda pozwoli bo o ile rezydentom dam jeść rano i wieczór, to maluchy musza dostać kilka razy w ciągu dnia,a z kolei nie zostawię im pełnej miski bo te padalce stare wyżrą bez krępacji. Czyli dochody z głowy. Poza tym generuje jednak smarkateria koszty bo i żarełko ekstra i pozbyć się "przyjaciół" muszą zarówno tych w środku jak i podróżujących wierzchem. Poza tym zawsze jest ryzyko że jednak nie znajdą domków i wtedy co? Dupa! Na działki z powrotem? Poza tym ja początkiem grudnia jadę do UK na miesiąc i do tej pory one musza już być w swoich domkach bo nie zostawię młodym dodatkowego pogłowia. Dość specjalnej troski.
Z drugiej strony jest życie tych maluchów i świadomośc że bez pomocy one nie przeżyją zimy.
I co?
i koło sie zamyka


