




To cudne szylkretowe maleństwo to Tereska.
Ma może 8-9 tygodni...
Dziś przyniosła ją do gabinetu mojej wetki pani, która dokarmiała ją od kilku dni przy liceum im. Św. Teresy. Stąd imię malutkiej.
Przyniosła , bo kotce z oczu zaczęła lecieć krew...
Kicia jedno oczko ma do usunięcia. Drugie- sprobujemy ratować.
Jest mieszanką persa: ma nieco krótszy pyszczek niz dachowce. I może nieco dłuższą sierść...
Nie wiadomo czy coś widzi. Na pewno widzi światło. Może jeszcze kontury osób i przedmiotów...
Rzuciła sie na RC Kittena. Nic dziwnego: pani karmiła ją bułką. Nawet chciała w lecznicy zostawić resztkę tej bułki, ktorej kotka dziś nie dojadła...

Kotka jest kociakiem domowym. Lgnie do ludzi, reaguje na głos: natychmiast przywiera do kratek klateczki i wyciąga łapki żeby dotknąć "głos", który ją woła. I mruczy. Tak bardzo bardzo głośno... jak by na przekór temu strasznemu kalectwu i upiornemu wyglądowi.
Gdy przyniesiono ją do lecznicy wetka zadzwoniła do mnie z pytaniem co robić. Czy usypiać czy ratować w nadziei na dom. No i obiecałam, ze znajdę dom.
Stąd ten wątek.
Będę w nim pisac o Teresce i wrzucać fotki. Może ktoś zlituje się nad biedaczką i zechce dać jej dom.
Te dzisiejsze, przedoperacyjne, zrobił TZ szczesi, za co mu serdecznie dziękuję.