Dziś Duża ma jakiś wykład na uniwersytecie i się strasznie stresuje.
Jak zwykle. Prawie że po ścianach z nerwów chodzi
A do tego się zestresowała, bo wczoraj w windzie kartkę powiesili,
że dziś u nas od 8 rano wody nie będzie.
No to Duża się załamała, bo tu wykład i trzeba wyglądać jak człowiek,
a tu wody ma nie być. Wstała o 6 rano, zjadła śniadanie, pozmywała,
wykąpała się i napuściła całą wannę wody!
Ta woda w wannie to mnie strasznie intryguje i kilka razy próbowałem do niej zaglądać
i łapkę umoczyć, ale Duża zawsze: "Nie, bo wpadniesz!" i mnie z łazienki wyganiała.
A że ja ciągle wracałem i znów do wanny zaglądałem, Mefisto też był wodą w wannie bardzo
zainteresowany, to Duża wystawiła naszą kuwetę z łazienki do przedpokoju i łazienkę zamknęła!!!
jakoś wyjątkowo te zamknięte drzwi dziś nie przeszkadzają. Po prostu kicha! Drzwi zamknięte, do wanny zajrzeć nie można, Duża w stresie lata... nic tylko zwariować w tym domu!
Niech już ona idzie na ten uniwersytet, bo wytrzymac nie można.
A dopiero o 17-tej ten wykład, kto to wymyślił???
Ja tam idę spać, stresować się nie zamierzam.
Reszta też śpi.
Pozdrowienia i buziaki dla Wszystkich,
Wasz Rudzik





jedna Duża sie kąpała i wzięla mnie ze sobą do łazienki, bo miauczałam, że chcę aby mnie głaskano. Odkręciła wodę, a ja byłam tą pierwszą zainteresową. Do czasu, kiedy kilka kroplelek z prysznicu spadło wprost na mnie, na łapki. Przerażona, podkuliłam ogon i zrobiłam coś w stylu ,,latającego chomika" (Szefek kiedyś tez tak zrobił widząc psa Dużych) , broniąc się przed strumieniem wody. Uciekłam w kąt za pralkę i jakoś przestałam lubieć łazienkę. Patrzyłąm tylko groźnym wzrokiem przed siebie.