Na razie się smarczemy i mamy skaleczony nosek, wygląda jak drapnięty - pionowa kreseczka. Ale ciągle sobie to rozwala i krew się sączy.
Wszystko, czym mógłby się urazić, pousuwałam z zasięgu noska. Nawet na kratkę transporterka zrobiłam gustowną grubą miękką zasłonkę.
Dziś już mu przysycha, ale wczoraj miałam całą kuchnię zakichaną na różowo

Chociaż im dłużej mu się przyglądam, to wydaje mi się, że kreseczka - zadrapanko jest niewinna, a jemu się krew sączy po prostu z noska. Od czego by to mogło być?