sabina skaza pisze:lidjanb pisze:sabina skaza pisze:elżbieto masz poniekąd rację. części tych kotów nie da się uratować. koleżanka co pracowała w stoczni twierdzi, że duzo jest tam kotów mutantów-bez oczu, zdeformowanych, koszmarnie chorych. mam też info, że sa tam też jakieś jenoty, co zjadają te koty. nie mam pojęcia co to są za zwierzęta. ale na pewno przysparzają dużo bólu kotom, jak je tylko złapią, poturbują, ale nie zjedzą. czasem śmierć jest lepsza niż powolne cierpienie z bólu, głodu, chłodu.
część z nich zostanie pewnie uspiona, ale uważam że te zdrowsze trzeba ratować. schronisk jest za mało, ja myslę że miasto powinno powołac specjalne organy zajmujące się tymi kotami właśnie- od opieki weterynaryjnej, po zaplecze żywieniowe i powinny byc tam postawione przede wszystkim budki zimowe, nie wspomne juz o sterylkach.
pismo wkleję rawdopod. jutro. po korektach.
Co Wy z tymi"mutantami"?Mutant to osobnik mający zmieniony genotyp w swoim materiale genetycznym.Czy człowiek który utracił
rękę czy nogę(z różnych powodów-urodził się przecież zdrowy),czy też utracił oko w wyniku nieszczęśliwego wypadku,jest "mutantem"?
Oczywiście że nie!Są KALEKIE KOTY-tylko nie zapominajcie gdzie one pracowały,w jakich warunkach,gdzie trwała produkcja pełną parą-pośród zwałów blach,rur-gdzie o wypadek nietrudno i utracił stopę, przedramię,czy też utracił oko bo nadział się na wystający drut lub miał infekcję gałki ocznej itd.itd
napisałam, że o tych kotach mutantach mówiła mi koleżanka, która pracowała w stoczni kupę lat. twierdziła, że te koty kopulują się ze sobą nawzajem- matka z synem, brat z siostrą itp.itd. to nie sa moje słowa, bo nigdy w stoczni nie byłam i kotów tamtych nie widziałam. właśnie moja koleżanka twierdziła że są uszkodzone fizycznie poprzez reprodukcję w rodzinie. nie wiem ile w tym prawdy. a swoja drogą zdaję sobie sprawę, że uszkodzenia te mogły powstać w sposób mechaniczny. tak czy inaczej kotów szkoda![]()
ze sterylizacją tylu kotów i tak miasto sobie nie poradzi- bo to zbyt duża ilość...ale jestem jak najbardziej za, żeby zmniejszyć populację. wszak łatwiej jest dokarmiać 100 kotów niż 1000. a nawet mniejsza grupka gdy harcuje- myszy i szczury nie będą się tak panoszyć.
no to teraz mnie zmroziło jak usłyszałam, że nie jeździ tam ciężarówka z TOZU. Ja właśnie wpłaciłam 150 zł na karmę dla stoczniowców i licze na to, że te pieniążki pójdą właśnie na ten cel
Potwierdzam ze żadna ciężarówka z TOZ-u narazie-przynajmniej-nie jeżdzi.Dzisiaj rozmawiałem ze znajomymi strażnikami którzy tak twierdzą.Ale spokojnie.Przyjdzie moment że przyjedzie,tylko ta sprawa zezwolenia na wjazd tak się jakoś ślimaczy.Napewno pieniążki nie przepadną jeśli zostały wpłacone na wskazane na Forum konto.Do tej pory nikt z TOZ-u też się ze mną nie kontaktował,a Pani A.Fischer-w ogóle,ani razu...