Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jopop pisze:
Koteczka ma już swoje lata, trudno je dokładnie ocenić, ale zębów połowę już straciła. Około 2 miesiące temu znalazła się "przypadkiem" na działkach, skąd ok. 10 dni temu trafiła do pani Basi. Tam ją spotkałam i niestety przy głaskaniu odkryłam guza na sutku. Mamy teorię, że ktoś wyrzucił kotkę właśnie ze względu na guza, że nie "opłacało mu się" go operować, a po co mu taka kotka... Jest to zwierzę ewidentnie domowo-kanapowe...
Kotka trafiła do lecznicy, guz został wycięty. Nie poszedł na hispat (kasa... ), ale obok były już maleńkie nowe guzki, więc niestety raczej jest złośliwy. Rokowania? Niestety jest prawdopodobne, że komórki nowotworowe powędrowały już po organizmie, że za jakiś czas pojawią się przerzuty. Może być tak, że nawet za miesiąc pojawią się nowe guzy i samopoczucie kotki radykalnie się pogorszy... wówczas chyba nie będzie sensu męczyć kota i walczyć o dodatkowy miesiąc czy dwa...
Ale na razie kotka czuje się bardzo dobrze. Ma też przecież szanse, że jednak nie będzie przerzutów i że przeżyje w dobrej formie jeszcze wiele lat.
Za ok. 3 miesiące zrobimy jej RTG, jeśli mają być przerzuty to pewnie się do tego czasu w płucach ujawnią. Coś więcej będzie wiadomo wówczas o rokowaniach...
Jest bardzo proludzka, najchętniej by cały czas spędzała na kolanach. I ma ogromny apetyt, ale tylko na dobre, mokre jedzenie. Widać też, że dobre jedzenie sprawia jej prawdziwą przyjemność, że to jest to, dla czego warto żyć![]()
Pani Basia obiecała kotce dożywocie, jeśli nie znajdzie się dla niej lepsze miejsce. Ale ma u siebie ponad 10 kotów i naprawdę nie ma dość czasu by poświęcić Liliowej tyle czasu ile ta by chciała... nie stać jej również na dobre jedzenie, MAXIMUM byłyby puszki whiskasa (nie ma też czasu i siły przygotowywać jedzenia samodzielnie, co doskonale rozumiem).
Czego szukamy?
Albo DOMU - z niewielką liczbą kotów, tak, by Liliowa miała choć trochę czasu z człowiekiem tylko do własnej dyspozycji. Ten dom musi być świadomy, że kotka może pożyć bardzo krótko, a może właśnie bardzo długo...
Albo OPIEKUNA WIRTUALNEGO lub SPONSORÓW, którzy zapewnią jej dobre mokre jedzenie.
Od strony technicznej: jeśli ktoś chce wpłacać pieniądze, to na moje konto, ja co jakiś czas robię zakupy w hurtowni to za te pieniądze kupię dla niej jakieś przyzwoite jedzonko (to jest wersja najoszczędniejsza, choć nieco skomplikowana technicznie, bo nie jeżdżę do hurtowni codziennie). Można też zrobić zamówienie w jakimś sklepie internetowym i jako odbiorcę podać od razu panią Basię (adres i telefon podam na PW). A można też np. podrzucić jakieś przyzwoite jedzenie albo pani Basi (Bródno) albo mi (Bielany) albo do Boliłapki (Ursynów) - odbiorę i najrzadziej co 2 tygodnie się z panią Basią widzę, to jej przekażę.
Ktoś Liliową bardzo skrzywdził, wywalając ją w chorobie na działki... teraz my możemy jej wspólnie zapewnić dobre, spokojne zakończenie historii...
ruru pisze:Oto on, Wojownik,
zwyczajny i niezwykły, nie młody (6-albo 10 lat), niezauważalny dla większości ludzi..
niknie w schronisku,
to już cień kota, którym był jeszcze 2 tygodnie temu
nie ma na co czekać
dlatego zakładam ten wątek
zacytuję tak pięknie o Wojowniku napisała Sis:Prawdziwy Wojownik o sercu wielkim jak szafa
Jeśli spotka Cię przedwczesna starość, mam nadzieję, że nie trafisz jak ja. Uszargany, poraniony, po wielu wielu kocich (a może nie tylko kocich) bitwach. Jednym okiem patrzę na świat. Jednym zielonym okiem. Drugie straciłem, sam już nie pamiętam jak i gdzie. Zęby mam połamane, ale moje futro zachowało dawną miękkość.
To miejsce nie jest złe. Trochę tu dziwnie, tyle kotów, tylu ludzi, tyle zapachów. I miski z jedzeniem - nie trzeba biegać po śmietnikach. Nie trzeba walczyć. Ale podłoga znajoma - zimny szary beton.
To miejsce to Dom Mojej Starości.
Dotarło to do mnie dziś - był dzień odwiedzin. Wielu ludzi przyszło, wychodzili z kotami na rękach. Młodymi i pięknymi kotami.
Na mnie nie spojrzał nikt. Staję się niewidzialnym.
Na imię mam Wojownik. Ty mnie tak nazwałaś. Nie obiecujesz mi niczego. Nawet mnie nie znasz. Tyle co ze zdjęć i słów jednej takiej Dużej. Czemu patrzysz na mnie tak, no tak, jakos tak że ściska mnie w środku. Nie Ciebie - mnie ściska serce. Nie płacz. Przecież - zobacz - jestem już od dawna Duży Kot, naprawdę duży kot. I znam życie.
Takich jak ja porzuca się na skraju drogi, zostawia swojemu losowi. Przecież jestem wojownikiem. Poradzę sobie. Zawsze jakoś sobie radziłem.
Ten jeden ostatni raz mogę przegrać.
Mam dość bycia wiecznym wojownikiem.
Wojownik jest niestarym kotem, ale wyglądającym na starszego. Liczy ok. 10 lat, ma przed sobą jeszcze nawet drugie tyle lat życia. Szramy po walkach kocich i trudnym życiu. Patrzy mądrze. I kocha ludzi. Nie ma w schronisku kota bardziej spragnionego pieszczot i dotyku ludzkiej dłoni.
Kiedyś prawdopodobnie miał swój dom, i był to dom wychodzący. Może nawet był kochany. Nie dość kochany, skoro trafił do schroniska.
Nie jest wykastrowany, ale będzie przed wydaniem do domu.
Jest zaszczepiony, odrobaczony.
Wierny mądry kot.
Prawdziwy Wojownik.
Czeka, by mieć kogo kochać.
Wojownik 20 września wyglądał tak:
a teraz:
jopop pisze:![]()
Od strony technicznej: jeśli ktoś chce wpłacać pieniądze, to na moje konto, ja co jakiś czas robię zakupy w hurtowni to za te pieniądze kupię dla niej jakieś przyzwoite jedzonko (to jest wersja najoszczędniejsza, choć nieco skomplikowana technicznie, bo nie jeżdżę do hurtowni codziennie). Można też zrobić zamówienie w jakimś sklepie internetowym i jako odbiorcę podać od razu panią Basię (adres i telefon podam na PW). A można też np. podrzucić jakieś przyzwoite jedzenie albo pani Basi (Bródno) albo mi (Bielany) albo do Boliłapki (Ursynów) - odbiorę i najrzadziej co 2 tygodnie się z panią Basią widzę, to jej przekażę.
Ktoś Liliową bardzo skrzywdził, wywalając ją w chorobie na działki... teraz my możemy jej wspólnie zapewnić dobre, spokojne zakończenie historii...
Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar, fruzelina, Google [Bot] i 48 gości