Pracuję dziś jak mały wołek w pracy. Dopiero teraz mam chwilę przerwy.
Ktoś się zrzygał w nocy. Wdepłam . Pewnie to Wypłoszczuś. Coś nam sie nie chce do weta wybrać. Cały czas jest w sumie bez zmian. Pysio mu troszkę siuśkami pachnie (mocznikiem), no ale co zrobić. Mijka nadal nie kaszle. Chcemy zobaczyc, jak długo wytrzyma na tym sterydku.
A magistrantka nie przyszła. Dziś będę musiała dać OPR . Nie umim .
Magistrantka była cwana i juz na wstępie zaczęła przepraszać, więc nie było jak pokrzyczeć
A w nocy dziś TŻ chciał nas ugotować żywcem . Wieczorem chciał wyłączyć piec (która ja wcześniej wyłączyłam), więc przez przypadek go włączył. Rano mieliśmy 27 stopni . Naprawdę sie kiepsko śpi w takiej temperaturze. Kotkom oczywista nie przeszkadzało