DT Matahari-kiepskie finanse.

Rumba nie wygłupiaj się :ok:

Rumba sama pojadła trochę śniadania - siedziałam i pilnowałam, żeby inne footra jej nie wyjadały i płakać mi się chciało z radości... i suchym się zainteresowała... dziś wyniki krwi i może to nam coś wyjaśni... pomysłów już brakuje... nie odpuszczę jej...
Brodzia uwielbia robić mi peeling twarzy... mruczy przy tym jak najęta... oczko Bydzi lepsze... Melisa dała się dziś odgonić od miski Fuksji... Rata tak się śpieszyła z jedzeniem, że pawik po śniadaniu wylądował na podłodze w kuchni...
do weta zabiorę też dziś Kajtka, bo nie podoba mi się jak trzyma uszy... jeszcze trzepie głową, być może ma kumpli... i zaczynamy socjalizację ze stadem po powrocie...

Bydzia i Brodzia nie mają jakoś szczęścia... pani zadzwoniła dziś rano i oświadczyła, że rezygnuje, gdyż przywiozła sobie kota z Gdańska...
także panny nadal czekają...
Rumba zaczęła sama jeść... rozrabiać też pomału... Weta zaliczyła za to Bojka - wróciło wszystko co leczyliśmy...
reszta jak zwykle...

ja jestem wciąż pod urokiem tego, co napisałaś Małgośo Mikusiu, że sobie łapką sam miseczkę przesuwa, jak mu się czekanie znudzi

Oby chłopak kiedyś znalazł taką miseczkę tylko dla siebie... na własność... razem z człowiekiem...

wielkie kciuki za zdrówko całego towarzystwa :ok:

Poddasze pisze:ja jestem wciąż pod urokiem tego, co napisałaś Małgośo Mikusiu, że sobie łapką sam miseczkę przesuwa, jak mu się czekanie znudzi Oby chłopak kiedyś znalazł taką miseczkę tylko dla siebie... na własność... razem z człowiekiem...

Poddasze my sie nawet nie łudzimy...Mikus jak i Ripley to koty nieadopcyjne, do tej pory uciekają nawet przed nami gdy chcemy je pogłaskac.
Zostana w DT u Matahari do końca swoich dni. Oby tylko było im tutaj dobrze.

ja tak samo myślałam o Fruzi u nas... Dzisiaj po kilku miesiącach w swoim własnym domku nadal nie daje się dotykać. Ale trafiła na wyjątkowych ludzi. Wystarczy im, że druga kicia się mizia, a Fruzia jest dla nich największym skarbem chociaż pozwala się dotknąć tylko w sumie przy konieczności zabrania do weta...

czasami cud się przytrafia... w każdym razie trzymam za taki cud kciuki...

Poddasze to takie optymistyczne co piszesz. Oby nam nigdy nie zabrakło optymizmu!

Gabryś już u mnie... po wizycie u weta... chłopak jest tak zarobaczony, że robale wyłażą mu już odbytem... na razie nie dostał nic na życie wewnętrzne, bo są inne ważniejsze rzeczy do opanowania - np. kichanie napadowe... Gabryś dostał do wyłącznej dyspozycji łazienkę... intensywna socjalizacja przed nami...
Kajtek dostał w związku z tym eksmisję z łazienki i zainstalował się w kuchni... praktycznie bezboleśnie przyjął zmianę...
Poznaniaki niezadowolone, przesiadują pod łazienką i proszącym wzrokiem patrzą na mnie - wpuść nas...
Kizia ma alergię - albo pokarmową albo na pchły... leki zapodane, odpchlanie wieczorem i czekają nas kąpiele... jak nie pomoże, będzie dieta... najbardziej nurtuje mnie skąd pchła... kto przytargał... bo niewykluczone jest, że tylko ją ukąsiła i poszła sobie - nie znaleziono odchowów zewnętrznych kumpli na Kizi...
reszta w normie...

biedne nasz poznaniaki, takie nieszczescie je spotkalo

Wyjechałam już od Matahari. Ciężko było Gabrysia zostawić. Wielki, a taki bezbronny. Jedna wielka kupka nieszczęścia. On się poddał

Ma dość. Ja to widzę. I naprawdę ciężkie zadanie przed Matahari. Przywrócić cierpiącemu kotu wiarę w człowieka i chęć do życia. Potrzebujemy mnóstwa kciuków. Prosimy!

Gabryś ma bazarek. Może się spodoba?
viewtopic.php?f=20&t=101563

może nie do końca się poddał Aga... mam wrażenie, że coś w pyszczku mu przeszkadza, boli i nie pozwala jeść... pojedzie jednak dzisiaj do weta... kuweta jest w użytku...

no i tego wszystkiego zapomniałam... Rambo w sobotę pojechał do domu...

Jak rozumiem Małgosiu, to kutnowski Kajtek wrócił niestety z adopcji. Bardzo smutne :cry:

Puk puk.Czy jest ktoś w tym domu tymczasowym?

DT Matahari-kiepskie finanse.

Kto przegląda forum