Pani Ania mówiła że podobno w stoczni jest wiele bardzo chorych kotów które się bardzo męczą

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
lidjanb pisze:Tych kotków nawet jeśli 3-4m-ce temu było nawet 1000 to w tej chwili nie ma już ich tyle-jest ich może 300 może 400 .Wiele z nich pożegnało się już z tym ziemskim padołem.Katar koci,robaki,głód,owrzodzenia jamy ustnej i przełyku-nie mogą wtedy jeść-zbierają tu
ogromne żniwo.Obserwując te koty od miesiąca,nie mogę dzisiaj jakoś doliczyć się niektórych z nich które znałem.Co się z nimi stało?
Wyemigrowały?Nie żyją?A gdzie podziały się niektóre maluchy?Były zbyt małe aby żyć samodzielnie...Nie wiem...Wczoraj popołudniu znalazłem-blisko miejsca gdzie karmię jedną ze swoich grupek-maleństwo(może tygodniowe,może dwutygodniowe)ale niestety martwe.Pewnie jakaś kotka je przyniosła,bo rano jeszcze go nie było.Niektóre koty to trzeba zobaczyć,bo opowiedzieć się nie da-
zapchlone,zarobaczone,z nastroszoną sierścią,żywe kościotrupy ledwie trzymające się na nogach,ale mające jeszcze tyle siły by ukryć się przed schwytaniem-to w końcu są dzikie koty...Zgroza !
kinga-kinia pisze:lidjanb pisze:Tych kotków nawet jeśli 3-4m-ce temu było nawet 1000 to w tej chwili nie ma już ich tyle-jest ich może 300 może 400 .Wiele z nich pożegnało się już z tym ziemskim padołem.Katar koci,robaki,głód,owrzodzenia jamy ustnej i przełyku-nie mogą wtedy jeść-zbierają tu
ogromne żniwo.Obserwując te koty od miesiąca,nie mogę dzisiaj jakoś doliczyć się niektórych z nich które znałem.Co się z nimi stało?
Wyemigrowały?Nie żyją?A gdzie podziały się niektóre maluchy?Były zbyt małe aby żyć samodzielnie...Nie wiem...Wczoraj popołudniu znalazłem-blisko miejsca gdzie karmię jedną ze swoich grupek-maleństwo(może tygodniowe,może dwutygodniowe)ale niestety martwe.Pewnie jakaś kotka je przyniosła,bo rano jeszcze go nie było.Niektóre koty to trzeba zobaczyć,bo opowiedzieć się nie da-
zapchlone,zarobaczone,z nastroszoną sierścią,żywe kościotrupy ledwie trzymające się na nogach,ale mające jeszcze tyle siły by ukryć się przed schwytaniem-to w końcu są dzikie koty...Zgroza !
straszne jest to że te kochane stworzenia tak cierpią
Rozgłaśniamy gdzie się da o tej strasznej sytuacji staramy się zebrać jak najwięcej karmy namawiać ludzi na wpłatę pieniędzy.Mam nadzieje że jednak wiele kotów uda się uratować.Maluszki trzeba z tam tąd wyrwać jeżeli się da nawet jak są dzikie to bez problemu da się je oswoić ja już nie jednego dzikusa oswoiłam no i przede wszystkim maluszki na pewno znajda domki.Z tego co pan pisze rozumie że jest pan pracownikiem stoczni ????? czy tam można załatwić pozwolenie dla Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego na wejście na teren stoczni by pomóc tym kotom ?
Ja dzisiaj dostałam na karmę dla tych kotów 100zł (jutro zamówię karmę 20kg)na pewno uda mi się jakąś zbiórkę karmy na osiedlu zrobić w końcu tak blisko tej stoczni mieszkamy.
kinga-kinia pisze:Bardzo dobrze że pan narobił rabanu.Ja rozmawiałam z panią Anna Fischer z TOZ-u w Gdyni i jestem z nią umówiona na spotkanie (jak tylko wyjdę z zapalenia oskrzeli które nabawiłam się w sanatorium) myślę że ona może będzie w stanie załatwić nam wejście na teren stoczni a jeżeli nie to i tak będziemy pomagać na tyle na ile będziemy mogły.
Przydało by się wstawić w ten watek zdjęcia kotów ze stoczni.
Moja teściowa też jeszcze niedawno pracowała w stoczni na suwnicy zna teren może by też pomogła.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 64 gości