Sobotni poranek należał do Milly i człowieka. Człowiek nie musiał wstać o 6-7, nie musiał się spieszyć w obawie, że spóźni się do szkoły- miał czas, dużo czasu na wygłaskanie Milenki. W tygodniu rankami głaskanie Milly polega na dwa-trzy razy głaśnięciu kota i Kory i niestety koniec. A dziś, w soboty inne również, to co innego. Pospać można do dziewiątej z kotem u boku, zadowolonym dodajmy kotem. Milenka leży zwiniętą wtedy w kłębuszek, jeśli jest miziana. Jeśli ręka przestaje drapać za uszkiem- Milenka zaczyna przebierać łapkami, kręcić się i delikatnie barankować (no bo jak to można przestać głaskać!). I przy tym mruczy pięknie najpiękniejsze mruczanki.... widać w jej oczach szczęście. Ktoś kto by jej nie znał tak dobrze, powiedziałby też że oznaką tego szczęścia jest jej uśmiechnięty pyszczek. My jednak wiemy, że mylące- bo Milly uśmiechnięta jest zawsze, nie tylko w sobotnie poranki kiedy człowieka przez długie minuty, czasem kiedy człowiek ma problem ze spaniem to i godziny, ma tylko dla siebie

Jej łapki ugniatają coraz śmielej, a goły, lekko zaczerwieniony, wędruje ku górze. Jak dla nas (czy też wobec nas) Milenka zachowuje się może nie jak 100% miaziaty kot, ale jest naprawdę przekochaną przylepą. Wciąż miejscówkę pod łóżkiem uważa za swój azyl, za najbezpieczniejszy w domu kąt i chowa się tam, ale bywa że możemy ją normalnie na otwartej przestrzeni (po południ, bo wieczorami nie ma z tym problemu) pogłaskać. Co innego, gdy odrabiamy lekcje. Milly chyba ma zamiar zostać uczoną, bo niezmierni interesują ją książki, zeszyty, pisadła wszelkiej maści. Nawet nasza Migotka słynąca jako miłośnik literatury nie jest w takim stopniu zainteresowana nauką

Miałyśmy udokumentowane to zdjęciami, jeśli odnajdziemy właściwą kartę to wstawimy zdjęcia. Niestety w stosunku do innych, np. taty, wujka, jest kotem bardzo nieufnym, nie potrafi się przekonać do nich. Mamę zaczyna lubić coraz bardziej, ostatnio przeszła potowarzyszyć mamie przy pracy na komputerze, ale po chwili się spłoszyła i powędrowała swoją drogą. Trochę się obawiamy, czy w przyszłości zaufa domkowi, swojej rodzinie, pani czy też panu. Ale jesteśmy dobrej myśli. Fufu uchodziła za kota nieufnego i agresywnego, a mimo to znalazła domek, który jest w niej, mimo charakteru, zakochany. Leoś uwielbiał głaskanie, ale tylko w swojej ,,tymczasowej klatce" w której przebywał po kastracji. Na pokojach był zupełnie nieuchwytny. Znalazł domek, któremu niestraszne były próby dalszego oswajania. Są jednak na tym świecie ludzie, którzy chcą dać szansę niekoniecznie superkontaktowym zwierzakom.... Milenka właśnie szaleje z kawałkeim sreberka i bawi się żółtą ,,poszeryfkową" (któą wresxcie odnalazłyśmy) myszą na przemian. Jest naprawdę przefajna! I aż żałujemy, że my tak dlako od Łodzi mieszkamy, bo zaprosiłybyśmy magicmadę (oraz innych, którzy znali Milenkę schroniskową) do Milly. Na razie to chyba pozostaje nam zaprosić osoby mieszkające bliżej nas

...