sibia pisze:...chodziło o Twoje zdrowie?
Oczywiście, że nie
Koty spożyły lunch o 15.00
O 18.00 wyszłam na godzinkę.
Wróciłam z mocnym postanowieniem zamordowania kilku żywczyków.
Jak każdy prawdziwy Polak w każdy piątkowy wieczór.
W hallu powitał mnie paw z rozmiękczonych chrupów.
Po zwiedzeniu mieszkania znalazłam dwa kolejne na dywanach.
Wydałam rozkaz zbiórki kociej kompanii.
Zapowiedziałam głodówkę wszystkich, jesli nikt się nie przyzna.
Główna podejrzana była oczywiście Frubsza po porannym pawiu.
Szybko została jednak oczyszczona z podejrzeń.
Kiedy Bolo walnął dwa pawie pianą.
Rzygnąć - kocia sprawa. Bezdyskusyjnie.
Ale jak mi kot wisi nad miską z wodą...
Nie interesuje się tym, że innym kolację dali...
Siada byle gdzie w charakterystycznej "chorej pozycji"...
plany piątkowowieczorne nagle idą się
fatte l'amore
Kota w transporterek i do weta.
Bolesław był uprzejmy mieć 39,7.
Dostał zatem złoty strzał z atropiny, no-spy i Tolfedine.
Po powrocie do domu zepsuty kotek się naprawił.
Zalega mi na kolanach i mruczy.
I odmawia wspólpracy w przyjęciu Bezopetu.
Za chwilę mu go wcisnę z drugiego końca kota
