Strasznie, strasznie Wam dziękuję.Gdyby nie Wy, kurcze kociaki już by nie żyły, bo jak? Za co?Mój stan posiadania, oczywiście nie licząc moich
domowców, bo one mają wsio.
Obecnie jest:Tasza – chora na krwotoczne zapalenie przewodu pokarmowego,
powikłanie po panleukopenii. Wiek: ok. 2 m-cy.
Safi: rekonwalescentka po panleukopemi. Wiek: ok. 6-7 tyg.
Ivi: rekonwalescentka po panleukopemi. Wiek: ok. 6-7 tyg
Smyk: podwórkowy młody kocur. – już zdrowy.
(do zaszczepienia)Misia: mama Smyka – podwórkowa.
(coś jej jest już od dłuższego czasu, ale ciągle się z nią mijam)Burek: podwórkowy starszy kocur.
Półogona: podwórkowy starszy kocur.
Młody: młodu kocur – został przygarnięty przez sąsiadkę
i jest kotem wychodzącym. Pani zapewnia mu tylko dach nad głową,
bo jest starszą emerytka i za jego wyżywienie odpowiadam
ja. Uszatek – którego z półtora miesiąca nie widziałam,
więc chyba nie wlicza się do „stałych podwórkowych rezydentów”.
A z nowych wieści:Tasza zaczęła jeść,

znaczy tak kilka razy dziennie coś skubnie
i zaczynam być dobrej myśli.
Chyba faktycznie ma jakieś zmiany w główce,
bo chwilami nie panuje nad własnym ciałkiem.
Mam jednak nadzieję, że przy dobrej opiece z wszystkiego wyjdzie.
Musi, bo ma już zapewniony dobry dom u
Tysi, a czy może być lepszy?
Nie!Ivi wczoraj napędziła mi stracha,
a ja już jestem tak przeczulona, na punkcie ich zdrowia,
że obserwuję bacznie każde ich zachowanie.
Bawiła się i nagle się położyła
Chciałam ją wziąć na rączki, a ona zaczęła miauczeć.
Bolał ją każdy dotyk.
Zaszyła się w knociku i nie chciała, żeby ją dotykać,
a że było już po 20-tej, nic nie mogłam zrobić.
Safi zachęcała ją do zabawy, a ona tylko miauczała –
Boże, byłam przerażona.
Jeszcze chwilkę temu było Oki, a teraz kociak cierpi.
Bałam się jak cholera, bo Lexi rano sama schodziła z łóżka
do kuwetki, a w nocy zmarła.
Potem dotykając ją wywnioskowałam, że boli ja brzuszek.
Pomyślałam, że może za dużo zjadła na raz, po tak długim okresie
jedzenia jak ptaszek, a że i tak nic nie mogłam zrobić, to po prostu
położyłam się przy niej.
Ok. 5-tej nad ranem zrobiła kupkę i było już Oki.
W dzień się bawiła, a ja bacznie ją obserwowałam.
Jeśli będzie trzeba w poniedziałek zabiorę ją do weta,
żeby sprawdził, czy z jej brzusiem wszystko jest Oki.
Boże, nawet nie wiedzie, jak ja się o nie strasznie boję,
że to wszystko wróci…
A Ivi jest kochana – kładzie się obok zbolałej Taszy
i liże ją po głowie, a potem wtula się w jej szyję i zasypia.
Myślę, że dla Taszy, to bardzo ważne, że Ivi i Safi są z nią,
tak psychicznie ważne.
Może pomogą jej wyjść z tej deprechy w którą niewątpliwie wpadła.
Jutro nie będę mogła nic napisać, bo cały dzień mam zajęcia.
Opiekę nad kociakami przejmie moja siostra – kurde,
ale strasznie się boję je zostawić.
No normalnie paraliżuje mnie strach…
Z drugiej strony muszę iść na zajęcia, bo potem nie nadgonię, zwłaszcza,
że jeszcze nie znam się dobrze z grupą.
Strasznie potrzebna mi ta weterynaria, bo wczoraj nie wiedząc
co jest Ivi, nic nie mogłam zrobić, mam nadzieję, że gdy już skończę
ten kierunek, będę wiedziała co robić…