EwKo, masz rację. Jożik, gdy go sprowadziliśmy, profilaktycznie darł japę i pruł się jak stare prześcieradło, gdy tylko Cześ znalazł się w pobliżu. Mały kudłacz posuwał się nawet do tego, że celowo łapał Czesia za ogon, gryzł, a potem w te pędy leciał do nas ze skargą, za zasadzie: "mamo, tato, a on się bije!!!!!". Początkowo tuliliśmy, cmokaliśmy, bo maleńki, bo słabiutki... Potem mąż zauważył mechanizm Jożikowego działania i odtąd przestaliśmy całkowicie reagować na dziki kwik maleństwa i jego wrzaski. Totalna ignorancja.
Gdy maluch zauważył, że nic sobie nie robimy z jego cierpień, darcie ustało jak ręką odjął. Mam wrażenie, że teraz Czesio uskutecznia coś podobnego. Mąż mówił, że gdy mnie nie ma, gdy nie ma obok Czesia "Mamusi Która Obroni", to i syczenie ustaje.
