Lidka, nie ma za co

oby pomogli.
wróciłam od veta. w sumie nie bardzo wiadomo co się dzieje z łapkeczką małego brzdąca. zdecydowanie widać, że łapkę ciągnie za sobą, wygląda jednak na to, że cały czas ma w niej czucie (pod wpływem dotyku podkurcza), łapeczka nie jest wychłodzona. Pani vet wykłuczyła złamanie. maluszek dostał jakiś jek przeciwzapalny. kolejna dawka zaplanowana na jutro. istnieje prawdopodobieństwo, że może maluch doznał jakiegoś urazu kręgosłupa (oby nie

) swoją drogą upewniłam się w przekonaniu, że moje dwa rude brzdące są płci męskiej

przynajmniej mój TŻ nie jest już w mniejszości

Koteczki zainstalowałam w ich tymczasowym lokum

mają całą wielką szafę dla siebie, milutką i przytulną. dostały swoje posłanko, kocyk, kuwetkę, miseczki pełne jedzonka. są bardzo grzeczne. przestały się trząść. pchykają jeszcze na mnie, ale nie gryzą przynajmniej i pozwalają się dotknąć

zresztą, nic na siłę. dałam im spokój, zaglądam tylko do nich od czasu do czasu. moje panny rezydentki też by chciały, ale na razie trzymam je z daleka. zazdrośnice z nich strasznę więc nie chcę zwiększać maluchom stresu. jutro robię kolejne podejście do ostatniego malucha i mamuśki. może się uda i rodzinka będzie w komplecie

ha, i nawet domek dla jednego rudzielca już znalazłam

do ulokowania zostaną tylko (aż ?!) trzy sztuki

kurcze, jest jedna rzecz, która mnie martwi. mam uzasadnione obawy, że kocia mama jest w ciąży

ma taki nienaturalnie duży brzuszek. to by był dopiero kłopot... no nic, zobaczymy.