Szyja - pizdiło wczoraj jak w kieleckiem, a ja optymistycznie bluzę wzięłam co prawda rewelacyjnie grubą (fiński wełniak na podszewce), ale tylko stójeczka pod szyją. No, nie przewidziałam - w środę nie było takiego wrednego wiatru - to mi doopsko zmarzło jak w ten czas w maju w Azerbejdżanie.

Z drugiej strony goopio - ludzie chodzą w bluzkach, leciutkich wiatróweczkach, nawet niektórzy jeszcze w t-shirtach i tak się pakować w kufaje... A jak się siedzi w jednym miejscu i w zasadzie nie rusza, w dodatku w cieniu murów i wiecznym przeciągu (kiedy się te Krakusy nauczą Bramę Floriańską zamykać?

) to już by spookojnie można było gacie pod portki i zimową kurtkę.