Jestem.
Koty wściekają się od mojego powrotu jak szalone, nawet jak na ich możliwości

- WYJĄTKOWO... A ja nie mam siły ani umyć podłogi, ani rozwiesić prania, ani dopisać dosłownie paru zdań tekstu, który mam do skończenia na co najmniej miesiąc codziennych
wczoraj temu...
Boli.
Nie, nie boli nic konkretnego, boli od środka i nie umiem już chyba nikomu wytłumaczyć, co boli konkretnie.
Właśnie uciekłam od kogoś kolejnego, kto dobrze mi życzy: dzwoni, pyta, troszczy się, opieprza za niechodzenie do lekarzy, próbuje gdzieś wyciągać z domu, próbuje na różne sposoby pomóc... Uciekłam, bo brak mi słów... A bez słów mogłoby być tylko jeszcze gorzej... Bez słów potrafiłabym się tylko rozpłakać i z całej siły w kogoś wtulić - a od tego już moment do przyzwyczajenia, uzależnienia i upodlenia - to już było, dziękuję, nie chcę, potem znów okaże się, że 'przecież lubię rozkładać nogi'
... Nie, nie okaże się, nie każdy facet jest takim fiutocentrycznym draniem - ale właśnie dlatego - właśnie dlatego ja też nie mam prawa mimowolnie krzywdzić innego wrażliwego, samotnego człowieka - nie mam prawa mimowolnie stwarzać wrażenia, że może coś - skoro zupełnie nie TO, tylko co innego - tylko ta p%#^(*&ona choroba i zimno...Dowiaduję się różnymi drogami o tym, co dzieje się u moich dawnych znajomych i Przyjaciół. ŻYCIE. Związki, rozstania, śluby, ciąże, dzieci... Ja oczywiście na każdą wieść o ciąży którejś kolejnej z moich koleżanek natychmiast mam odruch wymiotny: akurat czyjeś ciąże i dzieci niewątpliwie nie są w tym momencie przyczyną mojego poczucia niespełnienia

- ale tak poza tym...
Brakuje mi słów
Ze mną też miało być normalnie, dobrze, ...dobrze...? - miało być najcudowniej w świecie... I wstrętu do dzieci też przecież kiedyś nie miałam, przecież tak bardzo chcieliśmy jak najszybciej mieć naszą Tamarę Zuzię... Wiedzieliśmy, że będzie dobrze, że może i musi być tylko dobrze, że całe życie stoi przed nami otworem i żadne z nas już nigdy nie będzie niczyje...
I gdzie jest q... całe to życie... ? Gdzie jest to wszystko, co miało być...? Gdzie jest On cały - ciałem i duchem, i gdzie jest moja normalność...?
Nie został mi nawet najmniejszy skrawek wiary w cokolwiek.Zamykam się z tym wszystkim, nie umiem i nie chcę mówić, nie potrafię nikomu tłumaczyć się z tego, skąd moja pewność, że już NIGDY i NIC... Tę pustkę można zagłuszyć codziennymi obowiązkami, rozmowami o niczym i pustym śmiechem z byle czego - ale wraca każdego wieczora - i zawsze już będzie wracać.
Uciekam od ludzi, odtrącam wyciągnięte do mnie dłonie: nie chcę, nie umiem, to już nie dla mnie. Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę żyć tylko i wyłącznie dla Drani, tylko i wyłącznie dlatego, że ich sobie nazbierałam przez lata, kiedy ta pustka na chwilę ucichła, kiedy wydawało mi się, że koty mogą zastąpić wszystko inne, że jeśli będę je wszystkie miała, to jakimś cudem dla nich zawsze wystarczy mi woli życia... Nie starcza
Duszę się od płaczu. Nie chcę tu być.Przepraszam, to nie ma sensu. Nie ma sensu, żebym na kocim forum pisała jakiegoś wariackiego bloga - dziennik mojej choroby psychicznej. Przepraszam, brakuje mi słów, o kotach też już nie umiem, na zdjęcia nie mam siły... Jest coraz gorzej i na to nie ma lekarstwa

Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie

Nunku[`] krowinko najpiękniejsza

Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]