Wśród różnych włoskich miast (przynajmniej w moim ich odbiorze) Vicenza wyróżnia się tak, jak Rawenna. Jakoś nie ma tu atmosfery hałaśliwej republiki kupieckiej, jest trochę senna, elegancka, dostojna, urocza. Inna. Generalnie, miasto do podziwiania i do mieszkania.
A naszym inspiratorem i przewodnikiem był ten oto pan, Andrea Palladio, architekt.

Bo Vicenza i okolice to festiwal Palladia. I niestety poważny problem - z wyborem. Na co postawić, co oglądać, a co sobie darować? Czy pogrążyć się na kilka godzin w jakimś palazzo, czy może chłonąć atmosferę miasta? Postawiliśmy na to drugie - duch miejsca.
Przy tej ulicy, stoją najpiekniejsze pałace Vicenzy, a wiele z nich jest projektu Palladia

a na jednym ze skromniejszych, niespodzianka

Tak, jego opowieść zainspirowała Szekspira, który przejął nie tylko samych kochanków, ale i niektóre drugoplanowe osoby dramatu.
Główna ulica - pałace, kamienice, knajpki i knajpeczki, eleganckie sklepy. A układ miejskich ulic przyjazny, bo nawet w upalny i słoneczny dzień większość uliczek pogrążona jest w przyjaznym turyście cieniu
I serce miasta, czyli Piazza dei Signori

i Piazza delle Erbe, oddziela je od siebie monumentalny Palazzo della Ragione czyli pałac rozumu/mądrości, to znaczy ratusz

Gdy rajcy stwierdzili, iż stara gotycka budowla nie odpowiada ich ambicjom i nijak się ma do panującego powszechnie ducha humanizmu, ogłosili konkurs na przebudowę. O dziwo, odrzucili projekty wielu znanych architektów, a prace powierzyli młodemu i nieznanemu jeszcze Palladio. Tak i tutaj zaczęła się jego kariera. A po drugiej stronie placu stoi dla odmiany niedokończona Loggia del Capitaniato, późne dzieło mistrza

W knajpce po lewej przyszło nam spożyć obiad

Nie, nie mam zdjęć, chociaż faktycznie i tym razem jadłam owoce morza. Inaczej podane, też smaczne. Natomiast Justyn skusił się na miejscowy tradycyjny przysmak, czyli suszonego dorsza z polentą. Dziwny smak, jemu smakowało, mnie nie bardzo - nie lubię bowiem dorsza.
Wzdłuż rzeki

biegnie sobie wąska, senna i spokojna uliczka

a przy niej stoi dom czy też pałacyk - Casa Pigafetta

Antonio Pigafetta to towarzysz Magellana, uczestniczył w jego wyprawie, opłynął świat cały i wrócił do Vicenzy żywy
I tak przez cały dzień chodziliśmy sobie po Vicenzie, po śladach Palladia, a na koniec, na deser, zostawiliśmy sobie Teatro Olimpico - pierwszy kryty teatr w Europie, zaprojektowany przez mistrza, lecz dokończony już przez następców, ostatnie jego dzieło. I niestety, podziwialiśmy go tylko z zewnątrz, co akurat w tym przypadku zupełnie nie ma sensu

Trwała jakaś realizacja telewizyjna i był zamknięty

Vicenza do powtórki, co zrobię z ogromną przyjemnością, ale rozczarowanie nasze było potworne.
I na koniec La Rotonda, słynna willa. zwiedzać ją można wyłącznie w środy, jest własnością prywatną.

I patrząc na nią między innymi, warto sobie uświadomić, że nowożytny dwór polski (o Łazienkach czy Wilanowie nie wspominając) z kolumnami, to nic innego jak przekształcone i powielane palladiańskie wzorce, pomysły przywożone zza Alp przez oświeconą szlachtę.
To była "tylko" Vicenza, a jeszcze jej okolice. Jeszcze rozsiane wokół liczne wille i pałace, których w trakcie jednej wizyty obejrzeć nie sposób niestety. Nie mówiłam, że muszę tam na rok, albo na dłużej? I jeszcze dodam, że w pospiechu wybierane zdjęcia chyba nie oddają uroku miasta.