Guree też chciał sam sobie usunąć szwy...
W każdym razie z nim sobie poradziliśmy inaczej - pierwsze dni pilnowany 24h/dobę
(tak, wiem, jestem nienormalna, ale spałam na karimacie z ręką na kocie, i budziłam się jak zaczynał się lizać.....)W każdym razie sprawę załatwił plaster - taki "pooperacyjny" - nie wiem, czy osiągalny w aptece (raczej nie :/) - ja miałam od kuzynki pracującej w szpitalu... trzeba poszukać, czy ktoś ma możliwość zdobycia (na Guree'ego poszedł zapas który miałam :/) - to taki cienki plaster wyglądający jak z dziurkowanej flizeliny, który nadaje się bezpośrednio na rany - jeśli go lizał, to plaster po prostu mocniej się przyklejał
Problem był jedynie z odklejeniem - namoczyłyśmy go z zewnątrz rivanolem, i powoli odklejałyśmy (w ciągu 10 dni włoski ciut odrosły...) - łącznie odklejanie trwało ok 30minut, ale Guree jest bardzo współpracującym kotem....