Pirat pojawił się nagle w moim życiu i życiu mojej mamy, także kociej mamy

Kilka tygodni temu stan Pirata zaczął się pogarszać. Zauważyłam, że je tylko jedną stroną pyska. Zdrowe oko zaczęło zachodzić trzecią powieką. 2 dni potem przyszłam z transporterem na łapanie, ale Pirat się nie pojawił. Następnego dnia poszłam znowu. Pirat przybiegł, ale nie chciał już jeść. Zatrzymał się na parkingu. Chciałabym zapomnieć jak wówczas wyglądał, ale ten obraz chyba nigdy nie ucieknie z mojej głowy. Położył się na asfalcie, siedziały na nim muchy. Z oczodołu bez oka płynęła krew, drugie zachodziło do połowy trzecią powieką, z pyska sączyła się ślina jak u zwierzęcia chorego na wściekliznę. Sforsowałam ogrodzenie, Pirat nie próbował nawet uciekać. Pozwolił się wziąć na ręce i włożyć do transportera.
Pojechałam z nim do kliniki z hotelikiem, zaryczana, z myślą że pewnie jedziemy w ostatnią drogę. Lekarz stwierdził silny stan zapalny dziąseł z prawej strony z ropniami. Korzenie zębów były odsłonięte i Pirat bardzo cierpiał. Miał też silną infekcję z katarem. Początkowo dostał synergal, po 4 dniach zmieniono antybiotyk na lincospectin. Zareagował pozytywnie na leczenie, przeprowadzono zabieg usunięcia zębów. Taki był plan, najpierw to co boli, potem oko z kastracją. Po zabiegu stan Pirata znowu się pogorszył, wróciła infekcja. Pirat dusił się gęsta wydzieliną z gardła i miał zatkany nos. Dodatkowo pojawił się objaw neurologiczny w postaci drżenia podbródka. Znowu lincospectin i znowu poprawa. Po 19 dniach odebrałam Pirat ze szpitala ponieważ nie widziałam możliwości, że tamtejsi lekarze są w stanie mu pomóc. Kot został mi wydany w stanie ogólnym dobrym, lekarz zaszczepił go Tricatem i wspomniał, że kot pokasłuje. Rachunek wyniósł 444 zł. Dzięki pomocy wiga138 mogłam zapłacić niemal całość – 400 zł. Doszły jeszcze potem koszty szczepienia i profender. Z pewnością zostało jeszcze 100 zl do zapłacenia. Postaram się o anulowanie tego długu bo Pirat był źle leczony i zdiagnozowany.
Pirata odebrałam w poniedziałek wieczorem. Od razu słyszałam, że rzęzi i ma problemy z oddychaniem. Nie sposób było dostać się do mojego zaufanego lekarza przed piątkiem. W środę po powrocie z pracy okazało się, że Pirat ma duszność. Pojechaliśmy z nadzieją, że lekarz nas przyjmie. Czekaliśmy 3 godziny, ale dr. Orzeł nas przyjął. Po 5 minutach zdiagnozował podejrzenie FIP, po nakłuciu z brzucha wypłynęła woda. Ja się od razu rozbeczałam bo FIP to wyrok. Wet zrobił rentgena, cały brzuch i płuca były zajęte. Dodatkowo zdiagnozował zapalenie języka. Pirat dostał Furosemid, antybiotyki i leki na podniesienie odporności. Zaczął się odwadniać i już tej samej nocy oddychał spokojnie. Ja po tej diagnozie tak się podłamałam, ze wzięłam dwa dni wolnego. Pogodziłam się z losem. Podjęłam decyzje o nie stosowaniu interferonu. Wiem jak ludzie na niego reagują. Wiem, że odwleka śmierć o kilka tygodni. Pirat zasłużył na dobrą śmierć. Gdyby test potwierdził diagnozę byłam zdecydowana na leczenie antybiotykami i furosemidem dotąd, dopóki będzie się czuł dobrze. Potem pomogłabym mu odejść. Dwa dni niepokoju i smutku, ale i małych radości bo Pirat zaczął się wreszcie myć i ładnie jeść.
Dzisiaj byliśmy na teście. Wynik negatywny. Diagnoza, albo źle leczone zapalenie płuc albo problemy z sercem i krążeniem. Miało być kilka tygodni a dzisiejszy test dal nadzieję na kilka lat.
W kolejnych postach napisze więcej o Piracie i jego nowych zaskakujących wynikach. Napisze o jego charakterze i poruszę pozostałe wątki z nim związane.
Ten wątek dedykuję wspaniałemu kocurowi o imieniu Piratek i wspaniałym ludziom, którzy nie znając mnie tak wspaniałomyślnie postanowili mnie wesprzeć. Dziękuję wiga 138, callisto, jasdor i wielu innym. Dziękuję wam za wasze wsparcie.
Przed nami jeszcze długa droga, ale najważniejsze że ta droga szybko się nie skończy. Dziękuję




