Ja się w sprawy żarełka dla kotów nie mieszam, natomiast mam żarełko dla naszego taboru wędrownego na popas we Wrocławiu
Dzwonił pan Tomek, zwarty i gotowy na odebranie jutro kotusi oswojonej, którą zabierze ode mnie najdalej o trzeciej.
Saloon łazienkowy dla koci u mnie przygotowany, nawet wanna będzie wyścielona kocem, bo może tam będzie chciała wskoczyć. Jest kuwetka gościnna, posłanko do odpoczynku, miseczki i zabawki. Z okna pozbierane wszystko, co może przeszkadzać w oglądaniu ogrodu. Czekamy
A, pan Tomek ma kuwetkę, żwirek, łopatkę, jutro pożyczy od rodziny kontenerek na jej przewiezienie, ale pyta, co ona je.
No, ona je kostrzyńska kotka, ale do czego przyzwyczajona? Będziemy jutro kupować razem.
Wstajemy wcześnie i czekamy. I tak codziennie rano mam weta u drzwi ze strzykawką w ręce, jutro Tuta dostaje ostatni zastrzyk antykokcydiowy. A potem same przyjemności już
