o bosz
13 PW.. idę czytać

No.. przeczytałam je

A więc.. ogólnie jest masakra

Jak na razie nie mamy ani prądu, ani gazu (ciepłej wody i ogrzewania). Wszystko miało być w piątek, czyli w dniu, w którym się wprowadzaliśmy. Potem prąd miał być w poniedziałek, a gaz we wtorek.. a teraz prąd pewnie będzie jutro a gaz.. może w piątek
Na szczęście mamy pociągnięty prąd z budowy z bloków, które teraz budują. Kablami po korytarzu i do mieszkania.. ale jakiś tam prąd jest.
Kotki nieco przerażone. Szczególnie Mikuś. Pierwszego dnia nie chciał za bardzo jeść. Jakikolwiek hałas z korytarza i kot pod łóżkiem

Mufcio.. jak to Mufcio.. luzak i już pierwszego dnia wszystko zwiedził

Teraz jest na szczęście lepiej, bo koty się nieco zadomowiły. Chociaż z jedzeniem Mikusia nie jest do końca tak, jak powinno być.. ale je.

Mufciowi nic nie przeszkadza i pochłania jak zwykle każde ilości

Biegi po mieszkaniu też już są

Jako, że jest zimno.. TŻ-ta zaczęły rano pobolewać plecy. W związku z tym dzisiaj.. i jutro.. i pewnie aż nie będzie ogrzewania, będziemy nocować u teściów.
Kotki zostają w naszym mieszkaniu. Nie chcemy im robić kolejnych stresów.
Aha.. prawie bym zapomniała. Piątkowa przeprowadzka nie obyła się bez "przygód". Mufcio najpierw zrobił kuuupe do transportera, a potem zwymiotował. Jak dojechaliśmy do teściów (bo tam ciepła woda), to poszłam z kotami do łazienki i oba jakieś takie ufajdane były. Zwłaszcza tylne łapy i ogon rudego
No i na razie tyle
