Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu! Nowe zdjęcia str.5

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 18, 2009 10:37

Obrazek

Iglak jest pięknym, zrównoważonym kotkiem :twisted: 8) Ma tylko niedobre spojrzenie i nie życzy sobie spoufalania się ludźmi. I to są jego jedyne wady.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro mar 18, 2009 10:47

Jana pisze: Ma tylko niedobre spojrzenie i nie życzy sobie spoufalania się ludźmi.

Ach ten wzrok pełen podejrzliwości pomieszanej ze strachem i odrobiną nienawiści "Chyba nie będziesz do mnie podchodzić, co?" Znamy, znamy ;)
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Śro mar 18, 2009 10:48

genowefa pisze:
Jana pisze: Ma tylko niedobre spojrzenie i nie życzy sobie spoufalania się ludźmi.

Ach ten wzrok pełen podejrzliwości pomieszanej ze strachem i odrobiną nienawiści "Chyba nie będziesz do mnie podchodzić, co?" Znamy, znamy ;)


We wzroku Iglaka nie ma strachu. Nawet nienawiści nie ma. Jest tylko niechęć :lol: :lol: :lol: i troszkę pogardy :?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro mar 18, 2009 10:55

A tak pogarda, zapomniałam o pogardzie, zresztą widać ją w moim podpisie ;) Specjalnie dałam takie zdjęcie - cała Rózia ;)
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Śro mar 18, 2009 10:58

No cóż...
Nie wiem czy lepsza niechęć z pogardą czy przerażenie i paranoja, jak u Narcyza ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 21, 2009 16:15 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Już wiem

Jana pisze:Czy wiecie jakie to straszne oddać kota, którego miało się w domu ponad rok? :(

Iglak właśnie pojechał... Do fajnych ludzi i fajnych zwierzaków (kotów i psów). Oczywiście jest przerażony, a ja oczywiście zaryczana :oops: Ale wiem, że musiałam spróbować, wiem, że Manu i jej TŻ postarają się, żeby Iglakowi było dobrze i żeby poczuł się bezpiecznie u nich. Pewnie długo to potrwa, mam nadzieję, że koty Manu szybko zakolegują się z Iglakiem.

Kilka godzin temu miziałam zaspanego i mruczącego Iglunia po brzuszku. Pół godziny temu łapałam i wpychałam do transportera przerażonego kota... Iglaku, nie zmarnuj ten szansy na wspaniały dom!

:ok: :ok: :ok:

8) 8) 8)

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon wrz 21, 2009 16:20 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

Se zaznaczę, bo potem po pół roku się ocknę, że jest wątek, jak już Iglak będzie spał na kolanach swoich ludzi.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 21, 2009 16:35 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

Manu w innym topiku w dniu 12.09.2009 pisze:Wiecie, Iglak nawet przestraszony robi niesamowite wrażenie... Sylwetka, pysio i ta sierść... Jana super to określiła, wygląda jak wypastowany :mrgreen:
Podróż minęła nam ...jakby go nie było 8O Siedział w kontenerku przykrytym dodatkowo ręcznikiem jak trusia. W domu najpierw zostawiłam go w środku, a koty obwąchały kontenerek z zawartością. Jedi to często strachulec przy poznawaniu (ludzi np.), więc jak zrozumiał, że w środku siedzi kot, to go osyczał i czmychnał do drugiego pokoju. Ciri natomiast go spokojnie obwąchiwała przez kratkę. Potem wypuściłam Iglaka na wprost krytej kuwety - żeby od razu wiedział, gdzie ta się znajduje :wink: Wszedł bezpośrednio do niej i trochę posiedział. Przyszła Ciri bardzo przyjaźnie nastawiona, ogon spokojny, sierść leży, i sobie spokojnie wąchała jego pyszczek, a Iglak udawał, że jej nie widzi :lol: Potem, jak odeszła, w niezwykle zwolnionym tempie wyszedł z kuwety i wszedł pod kuchenną ławę narożną. I dłuuugo tam siedział 8) Jedi się odważył zbliżyć na ok. 1,5 metra do niego, obserwował, już nie syczał. A Ciri jest bardzo zaciekawiona, co jakiś czas przychodzi popatrzeć na niego lub leży w oddali i obserwuje. Iglak cały czas nieruchomy i nie wydaje żadnego dźwięku. Potem wolniutko przeszedł z powrotem do kuwety, posiedział, nic tam nie zrobił i poszedł w inny kącik tej samej ławy narożnej. I siedzi tam dotąd. A Ciri leży na taborecie tak, aby go widzieć. W sumie minęło nieco ponad godz. jak go wypuściliśmy. Ma osobliwe zachowanie, siedzi teraz w kącie tyłem, ale z odwróconą głową i obserwuje, całkowicie nieruchomy. A we wcześniejszym kątku siedział wyprostowany z głową wysoko, za siedziskiem, by niczego nie widzieć :lol: :wink: Za to dla mnie jego głowa była widoczna i dostępna - na delikatne pogłaskanie po czółku nie zareagował, nie drgnął nawet.
O, a teraz już z kątka wyszedł i leży obok, koło drugiej kuwety - robi kocio postępy :mrgreen: Jak dla mnie to on może tak długo, nam to nie przeszkadza :D

Manu w innym topiku w dniu 13.09.2009 pisze:Iglaczek ciągle się oczywiście chowa lub przemyka z jednego kącika do drugiego. Obecnie np. siedzi w krytej kuwecie. Odkrył też już super kryjówkę - pusty kwadrat o pow. ok. 40x40 cm w rogu między dwoma elementami ławy narożnej i tam siedzi najczęściej. Ma tam miseczkę z wodą i miseczkę w wołowinką, ale faktycznie nie chce jeść. Wypił za to trochę mleka skondensowanego (7.5%), które mam zawsze w domu i już dawno odkryłam, że większość kotów i psów je bardzo dobrze przyjmuje, bez biegunek.

Manu w innym topiku w dniu 15.09.2009 pisze:Tak, ja się Iglakiem zainteresowałam już zimą, już wtedy mnie zauroczył. Tylko TŻ ani słyszeć o trzecim kocie nie chciał :twisted: A ponieważ zależy mi, aby sam się zgodził, nie poprzez wymuszanie, to zostawiliśmy ten temat... Potem się sporo działo wiosną i latem, m.in. pierwsze w życiu szczeniaki i nie wracałam do kwestii trzeciego kota. Ostatnio zobaczyłam ogłoszenie, że jest ok. roczna kotka bengalska rodowodowa do adopcji. Miała być hodowlana, ale hodowca rezygnuje jednak z pewnej liczby kotów itd... I zostala jeszcze jedna. Jako, że jako hodowlana, to była niewiele z człowiekiem oswajana (znam argumenty, dlaczego, ale szczerze mówiąc jakoś mnie nie przekonują...), jest więc dość dzika, strachliwa. No, i zainteresowałąm tematem TŻ, okazało się, że tym razem nie ma sprzeciwów 8O A mnie po głowie ponownie intensywnie zaczął dreptać Iglak... :twisted: No bo co z tego, że rasowa kotka, nawet całkiem ładna, skoro Iglaka "znam" juz tak długo i o wiele bardziej zadomowił się w myślach 8) I też troszkę dziki, lubię wyzwania i lubie dzikie zwierzęta 8) :lol: Na dodatek Iglak nie może sobie przebierać w chętnych jak ta bengalka... :( No i była krótka rozmowa, skoro TŻ już się zgodził na trzeciego kota, to w sumie co mu zależy, że ja innego chcę...? :twisted: :lol: Już w sumie niewiele miał do powiedzenia :lol:

Jana, wiesz co Iglak lubi najbardziej ? Mleko skondensowane ! :lol: Podstawiam mu miseczki co i rusz w tych miejscach, w których się akurat chowa, i mleczko jest w miare regularnie wypijane, inne rzeczy nie bardzo.... Surową wołowinką nie był też zainteresowany. Ale juz widać, że kotów boi sie mniej niż nas, bo nocami przemieszcza sie intensywniej, to może i co karmy skubnął. Parę razy po wejściu z przedsionka (zamykanego przed nim) do kuchni już widziałam go przemieszczającego się w miare swobodnie, choć nadal na ugiętych łapkach. Na mój widok natychmiast jednak czmycha w któryś kącik. Kiedy jest w którymś i np. kładę koło niego miseczkę/ miseczki, to nie ucieka w panice, tylko zamiera i mnie obserwuje bez ruchu. Wygląda na to, że nie robi mu większej różnicy, czy tylko się zjawiam tak blisko, czy go dotknę dodatkowo, jest tak samo nieruchomy. Pewnie mu tylko serduszko bije szybciej...

Generalnie choć powolutku, to chyba idziemy do przodu....

Manu w innym topiku w dniu 15.09.2009 pisze:Juz zamówione /Feliway/:D

Wiele nie napisze, bo jestem wykończona, jeden szczeniak nam choruje, byłam dzis długo u weta, jutro z rana powtórka. Jak mu sie do tego czasu nie poprawi, to robimy serie zdjęć z kontrastem, zwykły rentgen nie wykazał ciała obcego w przewodzie pokarmowym. Myslałam, że źle znosi wyrzynanie zębów stałych i dlatego nie chce jeść, ale jednak po jakimś czasie wdała się infekcja, jakoś wolno się rozwijała.

Tak więc krótko o Iglaku: zjadł dzis wszystkie kawałeczki piersi z kurczaka, jakie mu dalam (nie za dużo na raz po takim poście) :D I widziałam, że z Jedi przebywają juz koło siebie bez żadnej krępacji :wink: To znaczy Jedi łazi koło niego, jak chce, a Iglak jest całkiem calkiem wyluzowany w jego obecności. Ciri to nie taki charakter, aby do niego w te kątki sie pchać. Tuż przy Iglaku glaskalam Jedi, aby widzial, że to nic strasznego, ciekawe, czy mu to da do myslenia... :wink:

Manu w innym topiku w dniu 16.09.2009 pisze:I raniutko zjadł, i teraz zjadł :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Tyle, że w swoich kątkach, nie podchodzi do miski z suchą karmą. Raniutko zjadł trochę samego kurczaczka. A teraz dostał już kurczaczka z kulkami karmy wilgotnej od wody, którą sparzyłam kurczakowe piersi.
Do kuwety cały czas robi bez problemów, nigdzie nie znalazłam jakichś jego pozostałości i zresztą parę razy go w niej widziałam. Na Jedi i Ciri już w ogóle nie reaguje, to przede mną się chowa.
Czyli pozostaje teraz stopniowo przestawiać go na suchą karmę i czekać, kiedy sam będzie sobie do niej podchodził w stałym miejscu. A potem niech już się oswaja, ile chce :wink: Oby Feliway mu w tym pomógł.

Czyli jest dobrze, prawda ? :D

Mysiulek, ze szczeniaczkiem też lepiej :D Wczorajsza kroplówka i leki już mu pomogły, dziś dostał powtórkę z części, zaopatrzeni jesteśmy w lekarstwa. Tego kontrastu nie trzeba robić, Sleipnir wychodzi na prostą. Dziś ścisła dieta (ryzyk + specjalna puszka RC), gotowane do końca tygodnia.

Manu w innym topiku w dniu 16.09.2009 pisze:Ta puszka to TO
Małą ilość, choć mu to niepotrzebne, dałam Iglakowi, wstrząchnął momentalnie :mrgreen:
Rzecz jest w ogóle niesamowicie przydatna, przy niedożywionych kotach, już nawet z wątrobowym problemem, rewelacyjna. Szkoda, że tak pieruńsko droga :(

Manu w innym topiku w dniu 19.09.2009 pisze:Mówiłam Janie, że obawiałam się tylko ew. walk między nim a Jedi i tylko wtedy rozważałabym jego odwiezienie z powrotem... W ogóle się na to nie zapowiada, więc wszyscy możecie być spokojni :D Zresztą ja jestem zdania, że wiele problemów w zachowaniach psów i kotów jest rozwiązywalnych, więc i w takiej sytuacji najpierw podejmowałabym próby, aby się akceptowały. Ale, jak pisałam, takie niebezpieczeństwo nam na 99% nie grozi :D

I cieszę się, że Cisza znalazła chętny domek. Trzymam kciuki :ok: , aby się udało i aby ją zaakceptowali taką, jaka jest :P Jest słodka, a że rozrabiaka...? Po prostu słodki rozrabiak-przytulak :wink: Mój Jedi taki jest i go kocham nad życie :D

Manu w innym topiku w dniu 19.09.2009 pisze:Chciałam też zdać bardziej szczegółowa relacje zachęcona przez Myszkę :D Wcześniej nie pisałam, bo szczerze to sporo problemów ze Sleipnirem było... Tamta poprawa była jednak tylko tymczasowa, czuł się dobrze po kroplówce i dawce leków, ale potem jego osowiałość i brak chęci do jedzenia wracała. Kroplówka kolejnego dnia poprawiała sytuację i co z tego... Zrobiliśmy kolejnego rentgena, który pokazał, że w jelitach sprawa wygląda gorzej, więc natychmiastowa decyzja, że dostaje wzmacniająca kroplówkę i trzeba go otwierać, innego wyjścia nie ma, tak dalej nie można. No i weci znaleźli coś, faktycznie... Połknął kawałek gumowej kości (sporawy, 4 x 2,3-3 x 1,3 cm). Na pierwszym zdjęciu można tylko zgadywać, czy go widzimy, czy nie (ta guma), a na drugim już niewiele było widać poza pogrubionymi jelitami i mętnym już płynem. Po środkach rozkurczających kawałek się przemieszczał i to było o tyle dobre, że nie spowodowało martwicy jelita w jednym miejscu, gdyby tkwił nieruchomo. Ale z drugiej strony szkoda, że tyle to trwało. Ten nasz szczeniak nas zadziwia, jest niewiarygodnie silny, wytrzymały... Teraz też się czuje świetnie, bardzo szybko po operacji i wybudzeniu zachowywał się tak, jakby w ogóle nie był operowany i chciałby sobie iść połazić, pomyszkować, nawet pobiegać. Pomyszkować, bo jest pieruńsko głodny i usiłuje zjeść, co się da :lol: Z pewnością zjadłby kolejny taki kawałek... :twisted: :x A ma ścisłą dietę biedaczek. Brzuch go juz nie boli, gazy ciągle schodzą (ech, jakie mam teraz parfumy w domu....) i piesio już choćby z tego powodu jest szczęśliwy. Tylko taki głodny... Dziś, czyli dzień po operacji dostał jedzenie tylko w postaci kroplówki z takimi tam różnymi. A jutro tylko saszetka Convalescence Support Royala... :-( A on mi tymczasem próbuje biegać za Jedi jak zwykle, a ten go oczywiście prowokuje...

No dobra, miało być o Iglaku... :wink:

Iglaczek je jak złoto. Choć fakt, dostaje takie przysmaki... 8) Jak karma, to w gerberkowym sosiku. A często kurczaczka, mam akurat zmielonego, bo przygotowywałam wcześniej porcje dla Sleipnira. Je dużo. A potem co zostawi, zaraz mu Jedi i Ciri wyjadają :lol: a on sie nic nie przejmuje. W ogóle nic się nie przejmuje ich obecnością, nawet jak się obok niego przeciskają. Bo Ciri dla jedzenia i nawet na to jest gotowa :lol:
W kwestii płochliwości: chyba są tak jakby postępy... Jedno z jego ulubionych miejsc to wąskie miejsce między łóżkiem a kaloryferem (jeszcze nie grzeje). No i już ze trzy razy widziałam, jak stamtąd wyszedł i usiadł na łóżku (choć oczywiście na brzegu od ściany) i sobie siedział obserwując wszystko, w tym i mnie, siedzącą 2 metry dalej przy biurku. Nawet jak Sleipnir go zobaczył i podleciał do łóżka opierając się o nie łapami (nie wszedł na nie), to nie uciekł 8O szok... Wprawdzie wygiął grzbiet w łuk i lekko nastroszył ogon, ale nie syczał i nie uciekł. A wystarczyło, że ja się gwałtowniej zachowałam, czyli np. wstałam od biurka, już umykał za łóżko.
No i jeszcze parę razy widziałam go na podłodze, przechodzącego, na mój widok stanął i obserwował, ale uciekał w panice, tylko się jakby tak delikatnie wycofywał w najbliższe trochę osłonięte miejsce i obserwował.
Wiele razy, kiedy podawałam mu miseczkę przed nos, nie obserwował mnie uważnie jak zwykle, tylko z zaciekawieniem zaglądał do jej wnętrza. Parę razy też jadł, kiedy byłam obok. Ale nie mogę tak tkwić koło niego za długo, bo wtedy jednak dostaje stresa i przerywa jedzenie i mnie obserwuje. A, i najważniejsze nasze dokonanie to zlizał mi raz z ręki tego mielonego kurczaczka 8O :P :P Muszę mu częściej tak podstawiać smaczną rękę, to jest niezły sposób na oswojenie 8)
Nie planowałam w ogóle, że tak szybko będzie miał kontakt z psem, ale nie było wyjścia :( Okazuje się jednak, że Sleipnir go tak bardzo nie stresuje. Parę razy go wyniuchał i wypłoszył z jakiejś kryjówki, ale jak pokazuje ta opisana sytuacja na łóżku, Iglak się nim jakoś strasznie nie stresuje... A już o żadnym Iglaka prychaniu, syczeniu i w ogóle jakiejś agresji w stosunku do niego nie ma mowy. Czyli tak jakoś wyszło, że biedny Iglaczek na raz do oswajania się ma dwa koty, dwóch Dużych i jednego szczeniaka... :wink: Ponieważ ostatnio mojego TŻ jest znacznie mniej w domu, to jego się boi najbardziej, ale to zrozumiałe.

Ale sie rozpisałam... :roll:


8) 8) 8)

Manu

 
Posty: 533
Od: Czw sie 19, 2004 23:00

Post » Pon wrz 21, 2009 16:41 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

galla pisze:Se zaznaczę, bo potem po pół roku się ocknę, że jest wątek, jak już Iglak będzie spał na kolanach swoich ludzi.
Nie no, na aż tak szybką zmianę bym nie liczyła... :wink: Ciri jest u nas 2 lata i można powiedzieć, że gdzieś po ok. 1,5 roku zaczęła akceptować noszenie na rękach, tulenie - czego bardzo nie lubiła, wyrywała się od razu. Iglak jest kotem o wiele bardziej niedostępnym, więc gdzie tam... :lol: Ale czym się przejmować... Moim zdaniem nie trzeba oczekiwać zmian za bardzo, czynić starania, ale bez niecierpliwych oczekiwań. Co ma przyjść, przyjdzie samo z czasem 8) A na razie mamy kota-widmo, jak to mój TŻ określił :lol:
Choć ja tam widuję go całkiem całkiem często poza kryjówkami, ale też i jestem aktualnie dużo w domu.

Manu

 
Posty: 533
Od: Czw sie 19, 2004 23:00

Post » Pon wrz 21, 2009 16:45 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

Zresztą, czy ja naprawdę muszę mieć nakolankowego Iglaka ? Siedzę sobie właśnie przy biurku i od dłuższego już czasu Jedi mi okupuje uda :twisted: Jest niezawodny - jego wylegiwanie się na moich udach zabiera ok. 30% mojego czasu spędzonego przy biurku :D Czasem i Ciri też przyjdzie na mizianie (choć na krótko), jak są wolne... Obawiam się, że Iglak, nawet jak by chciał, to by się nie dopchał :ryk:

Manu

 
Posty: 533
Od: Czw sie 19, 2004 23:00

Post » Pon wrz 21, 2009 16:49 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

zaklepie sobie 8)

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Pon wrz 21, 2009 18:50 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

Koty widma maja swój wątek tutaj :arrow: viewtopic.php?f=1&t=63127
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Wto wrz 22, 2009 6:32 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

O jaki ciekawy wątek :twisted: :lol:

Manu

 
Posty: 533
Od: Czw sie 19, 2004 23:00

Post » Wto wrz 22, 2009 20:23 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

ja czekam na fotki 8)

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Wto wrz 22, 2009 20:46 Re: Iglak - co ja mam zrobić? Ma dom u Manu!!!

Aaa... weź i zrób mu zdjęcia moim aparatem :? Poza tym nigdy go nie ma pod ręką, kiedy potrzeba, a chwile są ulotne :lol:

Mam kilka z komórki, ale ta jakość... :? :(

Manu

 
Posty: 533
Od: Czw sie 19, 2004 23:00

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Majestic-12 [Bot] i 284 gości