
A kociaki na pewno potrzebują czasu w nowym domku. Do tej pory nie miały łatwo, nie jeden stres już przeszły. Będzie dobrze

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Maluszek blakal sie po osiedlu, byl zabawka dla dzieci, biegal po ulicy glosno krzyczac aby sie nim ktos zajal, glodny, brudny i proludzki
W tym domu musiało się coś stać, co spowodowało u Blade strach. To wyjątkowo wrażliwa kotka i tak reaguje np. na domową sprzeczkę, czy też jak się czegoś wystraszy. Nie wiem jakie doświadczenie ma ten dom, ale niestety stało się to czego obawiałyśmy się od początku - nie zrozumiał, nie dogadał się z kotką.
Nie możemy trzymać kotki na balkonie, noce są już zimne, a to przecież domowa koteczka. Nie mamy dla niej domu, gdzie nie ma za dużo kotów, a jest natomiast zrozumienie i osoba, która kotkę pokocha i uszanuje ją taką jak jest. Nie będzie próbowała ją zmieniać, da jej wystarczająco dużo czasu, żeby kotka zaufała ludziom. Możliwe, że ona już nigdy nie zaufa tak do końca, ale osoba , która ją zrozumie na pewno będzie umiała przeczekać jej humorki.
Niestety wydaje mi się, że taki dom to utopia, że nie mamy szans takiego znaleźć
Nie możemy kotki męczyć. Trzymać na balkonie, robić jej coraz większą wodę z mózgu. Rozważamy możliwość eutanazji
Granula pisze:a ja się przyznam, że to ja tak urządziłam aassiię![]()
Niestety w piątek na moim osiedlu, tuż pod moim blokiem zauważyłam, a raczej usłyszałam, że dzieciaki biegają z małym czarnym kociakiem.
Wyglądało to tak - zgraja rozwrzeszczanych dzieciarów, wyrywająca sobie z rąk małego kotka, który tylko przeraźliwie piszczał, nie mając sił uciekać.
Zanim zdążyłam się ubrać - baaa zanim zdążyłam pomyśleć nad tym co się dzieje (bo dopiero co się obudziłam, a że na urlopie to spałam do 12-tej) dzieciary zniknęły za blokiem... z wrzaskiem: zostaw go, to ja go znalazłem!
Oczywiście na placu zabaw siedziały 3 mamuśki - plotkując na ławce i żadna nie zareagowała... no cóż jedna tylko krzyknęła do córki: nie wolno dotykać brudnego kotka, bo się czymś zarazisz.
Resztę dnia czatowałam na dzieciaki - ale przepadły razem z kotem jak kamień w wodę. Myślałam, że może kocię wieczorem zacznie się gdzieś wydzierać, bo na pewno głodne - i że tym sposobem je znajdę... ale niestety nie udało się.
Na szczęście jakiś koci anioł (i nawet wiem, który dokładnie - mój osobisty kochany Frędzelek, który odszedł za TM pod koniec lipca)
czuwał nad kociakiem - i ni z gruszki ni z pietruszki moja teściowa wracając w sobotę ze sklepu napatoczyła się na kociaka.
ha... mała Asteria zasuwała środkiem drogi lamentując przeraźliwie - a szła prosto na moją teściową - ta długo się nie zastanawiała tylko kota hyc pod pachę i do domu
...dosłownie w ostatniej chwili - tuż tuż, jest ruchliwe skrzyżowanie
zresztą i tak jestem w szoku, że żaden pies jej nie zagryzł
Jak na moje oko Asteria była czyjąś zabawką przytulanką - do momentu jak pewnie w zabawie drapnęła - więc poleciała za drzwi.
Wygląda na około 8 tygodni - jest cała czarna... chudziutka z wielkim pękatym brzucholem i ogólnie zabiedzona. Miała dużo strupów na głowie, futro w złej kondycji i chyba pchełki, ale jak ją aassiiaa weźmie w swoje obroty - odchucha i dopieści - to będzie miód malinka kotek.
U mnie była do niedzieli - od niedzieli jest u aassii.
W sobotę tylko jadła i spała, jadła i spała - musiała odpocząć i nabrać sił po tym co przeszła.
Spała oczywiście z moją teściową w łóżku (bo mieszkam z teściami) - od razu zapamiętała, gdzie jest kuweta i w nocy sama podreptała zrobić siusiu tam gdzie trzeba. Od razu załapała, że w kuchni dają jeść i trzeba biec do kuchni ile sił, jak tylko ktoś się tam pojawi. Trzeba było chować przed nią miski, bo jadła bez umiaru. Mało tego potrafiła odgonić od żarełka 7 kilowego 5 letniego kocura. Myszkę do zabawy w niedzielę też sobie przywłaszczyła.
Mam nadzieję, że szybko znajdzie dobry domek.
Teraz niestety jestem spłukana - ale na pewno w przyszłym miesiącu postaram się wspomóc jej utrzymanie.
ech... gdyby nie pewne okoliczności to zostałaby u mnie... ale niestety po pierwsze nie jestem gotowa jeszcze na nowego zwierzaka po stracie Frędzla - Frędzel był jedyny, niepowtarzalny, w swoim rodzaju i drugiego takiego na świecie już nie ma i nie będziepoza tym mam niezbyt przychylnego teścia - z którym nie rozmawiam od lutego... a żeby z nim toczyć wojny o kota - najpierw muszę nabrać sił... myślę, że za parę miesięcy na początek pomyślę o jakimś tymczasie
aassiiaa pisze:Pobieglam dzisiaj do weta bo ta ciagla pozycja skulona, malo ruchu i dlugie spanie Asterii mnie niepokoilo tak samo jak brak futra na uszach i lapkach.
Wszystko jest ok. Wet kazal mi kontynuowac leczenie, ktore zaczelam![]()
Ponizej ona - Asteria.![]()
![]()
Charakter malej to sam miod. Mruczy jak tylko sie ja dotknie. Znosi cierpliwie wszelkie zabiegi. Niestety podnoszona i za bardzo macana, dotykana zaczyna pomiakiwac rozpaczliwie - musialy ja te dzieciaki ladnie "przytulac"![]()
Glaski sa super, wiec i brzuchol wywala do gory tak slodko patrzac.
Rozrabia w normie. Je ponad norme bo tak wyglodzona jestDawkuje jedzenie bo mala co widzi to zje. Do innych kotow nie pala miloscia na razie.
Carmen tez chciala sie pokazac![]()
![]()
Bruno nie chcial sie pokazac bo mial ciekawsze zajecie - gonitwe z wujkiem Chochlikiem.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 110 gości