Chciałam też zdać bardziej szczegółowa relacje zachęcona przez Myszkę

Wcześniej nie pisałam, bo szczerze to sporo problemów ze Sleipnirem było... Tamta poprawa była jednak tylko tymczasowa, czuł się dobrze po kroplówce i dawce leków, ale potem jego osowiałość i brak chęci do jedzenia wracała. Kroplówka kolejnego dnia poprawiała sytuację i co z tego... Zrobiliśmy kolejnego rentgena, który pokazał, że w jelitach sprawa wygląda gorzej, więc natychmiastowa decyzja, że dostaje wzmacniająca kroplówkę i trzeba go otwierać, innego wyjścia nie ma, tak dalej nie można. No i weci znaleźli coś, faktycznie... Połknął kawałek
gumowej kości (sporawy, 4 x 2,3-3 x 1,3 cm). Na pierwszym zdjęciu można tylko zgadywać, czy go widzimy, czy nie (ta guma), a na drugim już niewiele było widać poza pogrubionymi jelitami i mętnym już płynem. Po środkach rozkurczających kawałek się przemieszczał i to było o tyle dobre, że nie spowodowało martwicy jelita w jednym miejscu, gdyby tkwił nieruchomo. Ale z drugiej strony szkoda, że tyle to trwało. Ten nasz szczeniak nas zadziwia, jest niewiarygodnie silny, wytrzymały... Teraz też się czuje świetnie, bardzo szybko po operacji i wybudzeniu zachowywał się tak, jakby w ogóle nie był operowany i chciałby sobie iść połazić, pomyszkować, nawet pobiegać. Pomyszkować, bo jest pieruńsko głodny i usiłuje zjeść, co się da

Z pewnością zjadłby kolejny taki kawałek...

A ma ścisłą dietę biedaczek. Brzuch go juz nie boli, gazy ciągle schodzą (ech, jakie mam teraz parfumy w domu....) i piesio już choćby z tego powodu jest szczęśliwy. Tylko taki głodny... Dziś, czyli dzień po operacji dostał jedzenie tylko w postaci kroplówki z takimi tam różnymi. A jutro tylko saszetka Convalescence Support Royala...

A on mi tymczasem próbuje biegać za Jedi jak zwykle, a ten go oczywiście prowokuje...
No dobra, miało być o Iglaku...
Iglaczek je jak złoto. Choć fakt, dostaje takie przysmaki...

Jak karma, to w gerberkowym sosiku. A często kurczaczka, mam akurat zmielonego, bo przygotowywałam wcześniej porcje dla Sleipnira. Je dużo. A potem co zostawi, zaraz mu Jedi i Ciri wyjadają

a on sie nic nie przejmuje. W ogóle nic się nie przejmuje ich obecnością, nawet jak się obok niego przeciskają. Bo Ciri dla jedzenia i nawet na to jest gotowa
W kwestii płochliwości: chyba są tak jakby postępy... Jedno z jego ulubionych miejsc to wąskie miejsce między łóżkiem a kaloryferem (jeszcze nie grzeje). No i już ze trzy razy widziałam, jak stamtąd wyszedł i usiadł na łóżku (choć oczywiście na brzegu od ściany) i sobie siedział obserwując wszystko, w tym i mnie, siedzącą 2 metry dalej przy biurku. Nawet jak Sleipnir go zobaczył i podleciał do łóżka opierając się o nie łapami (nie wszedł na nie), to nie uciekł

szok... Wprawdzie wygiął grzbiet w łuk i lekko nastroszył ogon, ale nie syczał i nie uciekł. A wystarczyło, że ja się gwałtowniej zachowałam, czyli np. wstałam od biurka, już umykał za łóżko.
No i jeszcze parę razy widziałam go na podłodze, przechodzącego, na mój widok stanął i obserwował, ale uciekał w panice, tylko się jakby tak delikatnie wycofywał w najbliższe trochę osłonięte miejsce i obserwował.
Wiele razy, kiedy podawałam mu miseczkę przed nos, nie obserwował mnie uważnie jak zwykle, tylko z zaciekawieniem zaglądał do jej wnętrza. Parę razy też jadł, kiedy byłam obok. Ale nie mogę tak tkwić koło niego za długo, bo wtedy jednak dostaje stresa i przerywa jedzenie i mnie obserwuje. A, i najważniejsze nasze dokonanie to zlizał mi raz z ręki tego mielonego kurczaczka

Muszę mu częściej tak podstawiać smaczną rękę, to jest niezły sposób na oswojenie
Nie planowałam w ogóle, że tak szybko będzie miał kontakt z psem, ale nie było wyjścia

Okazuje się jednak, że Sleipnir go tak bardzo nie stresuje. Parę razy go wyniuchał i wypłoszył z jakiejś kryjówki, ale jak pokazuje ta opisana sytuacja na łóżku, Iglak się nim jakoś strasznie nie stresuje... A już o żadnym Iglaka prychaniu, syczeniu i w ogóle jakiejś agresji w stosunku do niego nie ma mowy. Czyli tak jakoś wyszło, że biedny Iglaczek na raz do oswajania się ma dwa koty, dwóch Dużych i jednego szczeniaka...

Ponieważ ostatnio mojego TŻ jest znacznie mniej w domu, to jego się boi najbardziej, ale to zrozumiałe.
Ale sie rozpisałam...
