Dzień dobry,
kolejny raz życie na mojej drodze postawiło maleńką istotkę, której po prostu muszę uratować życie, bo nic nikomu złego nie zrobiła, a sama nie ma szans na przetrwanie zimy.
Chodzi o ok 3-4 miesięcznego kotka, nazwanego przez nas pieszczotliwie Świneczką. Mieszka wraz z rodzeństwem i przybraną mamą (jego własna nie żyje) na działkach. Jest znacznie mniejszy od swojego rodzeństwa, co widać na zdjęciach i prawdopodobnie ma coś nie tak z brzuszkiem, ponieważ wygląda jak piłeczka (w dotyku jest miękki). Poza tym jest radosny i sprawny. Widać, że tworzą zgraną paczkę, tyle że różnica w rozwoju jest widoczna na pierwszy rzut oka. Tamte poradzą sobie, jak reszta zdrowych, sprytnych działkowych dzikusków. Ta chudzinka raczej nie. Świnka jeszcze zmyka gdy chce się ją złapać, ale brana znienacka podczas jedzenia na ręce nie ucieka w przeciwieństwie do reszty, mruczy, wtula się, daje dotykać malutkie, chude łapeczki i brzuszek, zasypia.
Polecono mi konsultację weterynaryjną, ale tu zaczyna się problem.
Gdzie ja go umieszczę, aby ktoś się nim właściwie zajął i oswoił po wizycie? Nie raz ratowałam z opresji czworonogi w potrzebie, ale tym razem sami musimy poprosić o pomoc. Mieszkam w wynajętej kawalerce z alergikiem, całe dnie nie ma nikogo w domu.
Poszukuję odpowiedzialnej, ciepłej i cierpliwej osoby, której los naszej Świneczki nie będzie obojętny. Chciałabym, żeby została przygotowana do adopcji lub została u tej osoby na dobre i złe. Zobowiązuję się sfinansować transport, weterynarza, dokarmiać, pomagać w przekonaniu malucha, że mieszkanie też jest fajne, a dwunożne olbrzymy mogą zastąpić mamę i obdarzyć miłością.
Bardzo proszę o pomoc...
kotolog@gmail.comChętnie podam numer telefonu.
Anka
