Ano smutno Kociamko

Byłam dzisiaj u mamy - wczoraj albowiem wyrodna moja rodzicielka grała w brydża i nie miała dla mnie czasu

W sume moja wina, kto kazał wracać dzień wcześniej? Tak w ogóle to się cieszę, że mama po śmierci taty świetnie sobie radzi i nie popada w depresjyjne jakieś klimaty. Może to tak jest, nie, z pewnością tak jest, że długa bardzo i beznadziejna choroba bliskiej osoby jakoś przygotowuje na to, co nieuchronnie musi nadejść
Łatek ma następcę już, bo w piwnicy pojawił się nowy kot, też w biało szare łatki. Ale nie jest to Łatek. Po raz pierwszy, od wielu lat nie przywitał mnie pod blokiem. Ale pocieszamy się, że miał dobre i długie życie, nie umierał samotnie i bezimiennie, mama była z nim do końca.
Kolejny nowy lokator to mały czarny dzikusek, ale już pozwala się mamie dotykać, tak więc jest na najlepszej drodze do oswojenia.
Fafułka biedny. Nie bardzo może samodzielnie jeść. Gdy głodnieje podchodzi do mamy, mama układa go sobie na kolanach i karmi. Łapeczka jest masowana, Fafuka nawet chodzi dość sprawnie, ale z prawą stroną wyraźnie sobie nie radzi
Dostaje leki, ma rehabilitację, oraz całą masę miłości, kciuki pewnie też dostanie, dostanie? Od forumowych cioć

Mam nadzieję, że mu się uda pokonać to podłe choróbsko.