Cesarzowa Sisi już na tronie :)

A wszystko to w najbardziej ponoć polecanej lecznicy! :evil:

Gosiu, i co??
Byłaś u naszej wetki z Sisi? Ciekawa jestem jak zareagowała na leczenie nicienia :twisted:

.

Wczoraj nie byłam, bo Sisi ma ładną kupkę, a u wetki cały tłum na pewno po przyjeździe. Ale wpadnę jakoś dzisiaj lub w czwartek opowiedzieć

Wetka powiedziała, że ten steryd najprawdopodobniej miał zabezpieczyć przed zakażaniem, które mogły wywołać rozkładające się robale. Natomiast samo odrobaczanie ponoć było do kitu. Dostała specjalne jedzonko jelitowe, a w przyszłym tygodniu idziemy raz jeszcze, być może trzeba będzie powtórzyć odrobaczanie...

Zdrówka Sisiulku! :love:

Dzięki, Izo - niestety absolutnie nie jestem w stanie nadążyć za Waszym wątkiem...

Zajrzałam dzisiaj, a tu już strone 18 nowej serii

Sisi...

śliczności i wielka szczęściara

Arsnova pisze:Dzięki, Izo - niestety absolutnie nie jestem w stanie nadążyć za Waszym wątkiem... Zajrzałam dzisiaj, a tu już strone 18 nowej serii

Ej, nie przesadzaj

Dzięki Korciaczki za odwiedziny - zważywszy, jak bardzo jesteście zajęte, jestem zaszczycona, że miałyście chwilkę na nasz nieco monotonny (i monotematyczny) wątek

Arsnova pisze:Dzięki Korciaczki za odwiedziny - zważywszy, jak bardzo jesteście zajęte, jestem zaszczycona, że miałyście chwilkę na nasz nieco monotonny (i monotematyczny) wątek

Bez przesady, aż tak zajęte nie jesteśmy :lol:

Wątek wcale nie nudny, bo miło się czyta, a w dodatku to były tymczas berni :lol:

serdecznie pozdrawiamy i na fotki czekamy.

Arsnova pisze:Wetka powiedziała, że ten steryd najprawdopodobniej miał zabezpieczyć przed zakażaniem, które mogły wywołać rozkładające się robale. Natomiast samo odrobaczanie ponoć było do kitu. Dostała specjalne jedzonko jelitowe, a w przyszłym tygodniu idziemy raz jeszcze, być może trzeba będzie powtórzyć odrobaczanie...

Zabezpieczyć przed zakażaniem, jednocześnie rozwalając odporność organizmu? Tia...

Po mojemu, to wet wetowi oka nie wykole. W moich kontaktach z wetami ta zasada co i rusz znajdowała potwierdzenie. Choćby ten "inny" narobił potwornego dziadostwa, to wet "kolejny" (bądź "własny") w życiu tego nie potwierdzi. Taka se solidarność zawodowa. Szkoda że ze szkodą dla naszych podopiecznych. :roll:

I dlatego trzeba samemu starać się wiedzieć jak najwięcej, żeby zdążyć złapać weta za rękę, zanim narobi szkody.

Jeśli chodzi o "zabezpieczanie" przed toksynami robali, to ja jednak wolę olej parafinowy, probiotyki i siemię lniane. Co do tego oleju to ostatnio pojawiły się opinie, że nie jest tak całkowicie obojętny dla organizmu, jednak z całą pewnością ma mniejszą szkodliwość niż walenie sterydów.

A przy okazji przypomniało mi się takie kuriozum, jak to pewna wetka zaleciła antybiotyk dla wszystkich kotów w domu, kiedy tylko jeden zachorował na lekką infekcję wirusową (zresztą niegroźnie, obeszło się i dla niego bez antybola). Też: "żeby zabezpieczyć przez zakażeniem". Taka odpowiedzialność zbiorowa. I w taki właśnie sposób produkuje się koty (i ludzi też ) wiecznie chore i nieodporne na najmniejsze przeziębienie. Interes się kręci i o to chodzi.

Edit: a tak przy okazji - bez urazy, niedawno słyszałam opowieść o kociaku zatrutym lekami przez Waszą wetkę. W chwili adopcji miał etykietkę "kota, który prawdopodobnie nigdy nie będzie zdrowy i ma jakieś wady rozwojowe, nie wiadomo czy przeżyje, cały miot taki był". Pomogło... odstawienie antybiotyków i wzmacnianie odporności Scanomune, oczywiście u innego weta (poza Krakowem). Kot wyrósł na dużego i silnego łobuza. Opowiadał mi to aktualny DS kociaka, a dobrze znam również DT, wiadomość jest z pierwszej ręki.

Myślę, że jednak nie trzeba aż tak demonizować... Na pewno jest trochę wetów-nieuków i wetów-olewusów, jak w każdym zawodzie. Ale wiedza medyczna zdobywana na własną rękę siłą rzeczy musi być wyrywkowa i gruntownego wykształcenia medycznego nie zastąpi. Ale na pewno może pomóc w rozmowie z lekarzem. Jak Sani chorowała, czytaliśmy mnóstwo amerykańkich naukowych publikacji o FIP-ie (mój TŻ jest chemikiem, więc się w to wgryzał), a potem omawialiśmy z wetką różne możliwości i pomysły prób leczenia.... Tylko do tego wetka musi być komunikatywna, to fakt

Masz rację, nie trzeba demonizować.
Jednak trochę inaczej patrzy na tę sprawę ktoś, kto (jak ja) stracił dwa koty na skutek zaufania do polecanego weta, a jakiś czas później jego wyrywkowa wiedza uratowała życie kociaka, pozwalając w porę złapać polecanego weta za rękę. I miał po drodze jeszcze trochę pomniejszych przygód z paroma innymi polecanymi wetami. Zaufanie do weta (wynikające z jego prawdziwej wiedzy) to wspaniała sprawa, której można szczerze zazdrościć.

I przepraszam, przestaję się już odzywać.

Ależ nie, odzywaj się, koniecznie

Tylko nie strasz nas ustawicznie... :twisted:

Mam teraz wyrzuty, że źle Sisi karmię, źle leczę... a ona dba o siebie i odżywia się dużo zdrowiej ode mnie :ryk:

I tak trzymać! :ok:

Cesarzowa Sisi już na tronie :)

Kto przegląda forum