Tak to prawda wszystkie sa wyjatkowe.
Wlasnie przypominalam sobie jak kazdy z nich do mnie trafil.
Pierwsza byla Marchew. Moja mama mi ja zalatwila z Torunia

zakochalam sie w jej szylkreci i stwierdzilam ze chce takiego kota. To przyjechala Marchew. Nie bylam jeszcze na forum. To bylo dawno. Byl styczen. Zimno strasznie. Pojechalismy odebrac ja na dworzec. Nie mialam nawet kontenera. Zielona jak trawa w sprawach kocich. Zakochalam sie w Niej a Ona po swojemu w nas:)
Potem byla Gaja i Kaziu. Dwa czarnuchy jednoczesnie. Moja mama Gaje wykarmila strzykawka od pierwszego tygodnia zycia. W tym czasie znalazla Kazia ledwo zywego. No to bylo ich trzech:))) No i byl zjazd forumowy w Toruniu. Odwiedzilam oczywiscie fundacje KOT.
Wrocilam z rudym nieszczesciem do Poznania;))))) Bibi I tak juz bylo ich czworo. Moja Marchewka umarla w zeszlym roku. Pozwolila zamieszkac u mnie Lizuni:) a potem przyszla zima i musialam pomoc Misi. I tak zamieszkala z nami Misia. Piec sztuk:)) w tym trzy czarne:)
Potem bylo Przyborowko. Pamietam jak Jowita mnie zawolala i powiedziala ze w kociarni jest malenka chora szylcia. Dzika jak smok.
No i tak szylcia trafila do mnie i zostala Lulu co mruczy mi na szyi zawinieta. I tak jest ich 6. Plus Jasiu na tarasie.

))
