» Nie wrz 13, 2009 9:33
Re: Częstochowa-Szarka jak Shiba,Uszatek,Smyk-Pilnie DT lub DS.
Szykujemy sie wczoraj z adrianem na wesele dzwoni telefon-moja Pani znajoma co pracuje na markecie gdzie mamy naszego jubilera, że własnie chyba nasz kot siedzi sobie na jej osiedlu (to jest to osiedle koło dworca co pisałam, że tam maja podobne okienka do Saffciowych, i że to jest prawie 3 km od nas) no to sie ubrałam, mąz stwierdził, ze to fałszywy alarm więc pojechałam sama, wychodze z samochodu Pani z okna pokazuje palcem, ide patrze...SZARUNIA!!!!! Myślałam ze dostane zawału!!! telefon do męża bierz klatke i przyjeżdzaj!!!! Szarunia lezy sobie koło klatki schodowej na trawniku!!!! podchodze gadam wyciągam szynke z lekarstwem a ona pod samochód, no to bach na glebe i gadam do niej z szynka w reku, rzuciłam pierwszy kawałek powąchała ale zjadła popatrzyła na mnie daje drugi z lekarstwem powachała i nie zjadła, no to daje drugi tez nie zjadła ale za to uciekła za taki ogrodzony teren no to ja po pana co by mi tam otworzył, łaże i gadam z Saffi, uradziłysmy ustawic tam klatke, ale zanim przeszlismy do realizacji planu kot znowu uciekł tym razem na druga stronę gdzie domki jednorodzinne!!! nadjechał adrian, dźwięk samochodu ja wystraszył, i uciekła na podwórko to ja klatka i za nia, uciekła na kolejne gdzie wielki pies!!! adrian przeskoczył przez płot na ten ogród!!! a tam takie chaszcze, że głowa mała!!! szuka szuka pies szczeka, wylazła właścicielka, zamkła psa, a kota jak nie ma tak nie ma!!! stwierdzilismy, że nie ma co jej dalej stresować bo w tym tępie to zaraz bedziemy na jagiellońskim, właściciele pozwolili nam zostawić klatke i powiedzieli, że będą zaglądać i zadzwonią. zrobiła sie 15 godz więc pojechalismy szykować sie dalej na to wesele. ok 21 zadzwoniła pani, że nic sie nie złapało więć powiedziałam jej żeby zwinęła klatkę bo jak sie coś złapie a ona będzie spać to biedny ten zwierzak w środku.
Teraz sie tak strasznie stresuje czy Szarunia wróci na to osiedle czy jej nie wystraszylismy?? i czy jak ona dotkła to lekarstwo to czy nie leży gdzieś tam w krzakach, kuzyn mówił (ten wet), że to raczej nie możliwe i nie wie czy wróci skoro tak daleko zaszła. Zresztą pani wet mówiła, że to lekarstwo działa już po 15 minutach a my ja szukaliśmy przez dobre 40 minut to nawet jesli by choć troche zadziałało to by sie pewnie chociaż zataczała.
Widziałam pod balkonem jakieś 5 metrów od tego gdzie siedziała Szarunia,że ktoś zostawił jedzenie dla kotów i połowa była wyjedzona, wyglądało, że świeżo włozone jedzonko a Pani jak dzwoniła to mówiła, że Szarunia sie myje więc pewnie sobie pojadła i sie myła, ale czemu nie zjadła całego, może od dłuższego czasu ktoś ją tam dokarmia.
stwierdziłysmy z Saffi, ze będę tam chodzić dawać jeść i powoli zdobywac zaufanie, zostawie jej styropianek a jak ona przyjedzie to ja złapiemy. co myślicie???