Domyślam się, dlaczego kotka zostawiła burasa pod krzakiem róż. Żadna kotka nie zdzierży kociaka uczepionego do sutka przez całą dobę. Ten mały bez cycka w pysiu jest nieszczęśliwy. Wiem też skąd ma bąble na poduszkach przednich łap. Ssał je, gdy matka sobie poszła.
Trisza daje się przekonać i po karmieniu przystawiam jej malucha. Na ogół po pół godzinie ma go dość. Zaczyna warczeć, bić go łapami i wtedy maluch ląduje w transporterze. Nie może zostać w klatce z kociętami, bo by je ssał. W transporterze mały płacze przez jakiś czas aż wreszcie usypia i śpi przez co najmniej 4 godziny. Po drzemce pomagam mu się wysiusiać (kupy jeszcze nie było), potem karmienie i znowu na chwilę do Triszy.

Małe, rude badziewie znowu zwymiotowało karmę. Czy ja już pisałam, że nie lubię kociąt?