Pozostałe 3 zostaną dzisiaj wyłapane,narazie do schroniska (znam tamtejszego weta i wierzę,że im pomoże) i jak ten mały się wyleczy to może je weźmiemy na tymczas. Właśnie byłam z panem ze schronu je pokazać,wróci wieczorem jak już nie będzie ludzi na targu. Obiecał,że zrobi co w jego mocy żeby pomóc,ja zobowiązałam się pomóc przy nich już w schronie. Mam straszne wyrzuty sumienia,że będą tam,ale co innego mogłam zrobić? Miały tam poumierać między tymi blaszakami?
Jak wczoraj powiedziałam ochroniarzowi po co przyszłam to mnie wyśmiał bo przecież ''jak jeszcze chodzą to nie są takie chore,nie?'' A sprzedawcy nie będą dokarmiać bo ''jak się jednemu da jeść to zaraz cała zgraja się zejdzie,towar osikają,pogryzą''
Nie mam warunków nawet na tego jednego,ale zrobię co mogę.
Mamy taką umowę,że oni je podleczą,wpadnę do schronu gdzieś za tydzień,porobię fotki i znajdę im domy.
A...i mamuśkę też wezmą na sterylkę
A teraz idziemy pić mleczko z butelki.