Harriet pochowałam blisko Stefanka, już razem brykają po tęczowej łące, zdrowe, radosne, wolne od bólu, chorób, teraz dołączyła do nich Pusia.
Harriet wyglądała tak, jakby spała, zwinięta w kłębuszek.
Tak, jak w domu, gdy sobie pojadła i ułożyła się do spanka.
Moja biedna, słodka niunia.
Jakiś pech prześladuje moje kotki, dwa tygodnie i dwa kotki za TM, życie potrafi dokopać...
Teraz wybaczcie, muszę wyjść z forum żeby sobie popłakać
Ledwo się trochę pozbierałam po jednej śmierci a u drugi cios, dlaczego? za co? to były takie dobre, grzeczne kotki, tyle już przeszły, dlaczego nie dane było im dłużej żyć.
Do dupy to wszystko (przepraszam za słowo ale czuję taki straszny ból w sercu...)