Elzi była miziasta. Chyba mam (nie)szczęście, bo zawsze trafiam na dzikusy. Penelopa też była wypłochem

moim pierwszym wypłochem
U Niki jako-tako, czyli bez zmian. Dalej ciężko ją złapać, ale dzisiaj zauważyłam jedną dziwną/ciekawą (?) rzecz. A mianowicie: kiedy wracam popołudniu z pracy, to Niki udaje dzikusa i gdzieś zwiewa, a żeby ją złapać to potrzeba cudu... bardzo ciężko

ale jak się już (jakimścudem) złapie, to zaraz są baranki, buziaki, mruczanki i takie tam. Dzisiaj oszalała ze szczęścia, nie wiedziała co robić! czy barankować czy może się otrzeć. No po prostu miziak

i chyba wyznaje zasadę: "Jeśli mnie złapiesz, to możesz mnie miziać i całować - jestem cała twoja". Ale kiedy się ją wypuści (albo sama zejdzie) to znowu udaje dzikusa

ale złapanie jej... jest już bardzo łatwe

zrozumiałam to w ten sposób, że jeśli Niki zasmakuje w mizianiu, to można ją złapać - bo wie że nic jej nie grozi.
Dzisiaj wcinała z apetytem kurze serduszka, ale suche (nawet te kociakowe) jest beee i chyba wiem dlaczego. Niki ma zapchany nosek, i ma problem...

albo to ząbki...?
Zaraz będą fotki.