Marcelibu, żebym nawet chciała, to nie ma o czym, prawda okazała się brutalna.
Przez ostatnich pięć dni byłam poza Wrocławiem, a z kotami został mój całkiem dorosły syn, który nie mieszka ze mną, koty generalnie odróżnia od innych parzystokopytnych i na tym koniec.
Oczywiście powiedział, żebym sobie jechała, gdzie chcę, dla niego to żaden problem i ze wszystkim sobie świetnie poradzi.
Wiedziałam, że ze wszystkim, tylko nie z Miciem i tak też było. Mić bazował w ogrodzie, gdzie był dokarmiany, ale na włości ze strachu przed obcym nie wszedł.
Ja dostawałam dziennie kilka sms-ów typu wyszły, przyszły, zjadły, stan 4, obecne 4, jeden out.
Wczoraj, gdy byłam już w pociągu do domu, w środku nocy, postanowiłam dziecko zwolnić z dyżuru, że może już sobie jechać do siebie, pod warunkiem, że trzy w domu. Dostałam sms zwrotny: w domu komplet, pa!
Super.
Pędzę z dworca taksówką, jest po północy. Weszłam tajną furtką na posesję i oczywiście nie otwierając jeszcze drzwi do domu, biegnę w te ogrodowe dżungle wołając Miciu, Miciu, pańcia wróciła!!!!!!
A tu nikogo
Wołam dalej i coś się pojawiło. To znaczy przebiegło. Miciu! Miciu, chodź!
Pędzi do mnie Miciu, ale jakiś chudy
Biegnie toto bliżej, a to Balbusia
Zabrałam sierotkę w nocy do domu, otwieram drzwi, a na kanapie siedzi bardzo duży i gruby Miciu
Ale wszystkie w sumie zdrowe i zadowolone, miski pełne, kuwety sprzątnięte, dziecko egzamin zdało.
Dzwoni dzisiaj do mnie z pracy całe z siebie dumne, ja chwalę i dziękuję za opiekę, ale pytam równocześnie, jak tam moje kotki, czy słodkie, kto z kim spał, itd.
Odpowiedź jest taka: czarna to kompletna wariatka i chodziła za mną, jak pies i spała na poduszce, dwie szare mają totalnie w nosie wszystko, z tym że ta grubsza czasem usiadła i na mnie popatrzyła, a ta chudsza żyje swoim rytmem.
Z tym srebrnym to problemu nie ma w ogóle, bo zwiewa. Polecam się na przyszłość
No, mówiłam, że nie ma o czym pisać. Z boku to widać, jak na dłoni, a ja jestem wariatka
