heket pisze:Strasznie Ci współczuję. Mam nadzieję, że ją znajdziesz. Ja mam teraz wlasnie wojne o wychodzenie i jest to dla mnie poważna przestroga

Ale moja Kicia była kotką wychodzącą i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej (poniżej krótka historia Kici). Problem w tym, że musiałam ją ze sobą zabrać na Mazury i tam niestety, nie udało mi się jej upilnować.
dlaczego miałam wychodzącą kotkę?
Podwórkowe koty dokarmiam od lat ale nigdy nie pozwalały się do siebie zbliżyć. Moja Kicia była jeszcze młodym kociątkiem, kiedy 12 lat temu zaczęła wchodzić przez drzwi balkonowe do mieszkania. Urodziła się pod balkonem sąsiadki jako dzika kotka. Chyba dlatego była taka odważna w stosunku do mnie, bo nie miała rodzeństwa. Po krótkim czasie została na zawsze. Jej matka jeszcze przez długi czas próbowała wywabić ją z mieszkania: siadała w drzwiach balkonowych i wołała Kicię. Przez te wszystkie lata mogła wychodzić z mieszkania, kiedy tylko chciała i chętnie z tego korzystała. Tylko raz (miała wtedy koło roku) nie wróciła przez 2 dni do domu. Prawdopodobnie ktoś ją wziął do swojego mieszkania ale kiedy przeczytał moje ogłoszenia o zaginięciu Kici, wypuścił ją, bo wróciła cała szcześliwa do domu. Od tamtej pory nie pozwalała obcym zanadto zbliżyć się do siebie. Całymi dniami mogła przesiadywać na fotelu balkonowym lub pod krzaczkiem. Lubiła polować. Zawsze swoje łupy przynosiła mi w prezencie. Niestety ptaki też. Całe szczęście, że nie były ranne i mogłam je natychmiast wypuścić z dala od oczu Kici. Zawiesiłam jej nawet dzwoneczek, żeby ostrzec ptaki ale zrezygnowałam, bo bałam się, że może powiesić się na obróżce. Swoje potrzeby również wolała załatwiać w ogródku, z kuwety korzystała niechętnie i tylko przy brzydkiej pogodzie. Miałam z tym problem, bo musiałam jakoś przed nią zabezpieczać nowe roślinki w ogródku. Zrobiłam jej nawet w ogródku specjalną toaletę ale nie chciała z niej korzystać, wolała grzebać w grządkach. Kiedy widziała, że wychodzę, natychmiast prosiła, żeby ją wypuścić na balkon, nie lubiła zostawać sama w mieszkaniu. Chyba te przyzwyczajenia świadczą, że w swym kocim serduszku miała jeszcze trochę dzikości. Kiedy wyjeżdżałam, zostawiałam ją pod opieką swojej mamy. Zawsze bardzo tęskniła i po powrocie nie odstępowała mnie na krok. Wyprowadzając na spacer psa musiałam uważać, żeby nie przechodzić w pobliżu mojego ogródka. Kicia, jak tylko mnie zobaczyła, przełaziła przez siatkę i nie pozwalała dalej iść. Wracała z nami do mieszkania przez klatkę schodową (choć bardzo jej się bała).