Rano nie miałam czasu, ale teraz wam opowiem, co mi dzisiaj te wstrętne koty zrobiły.

Otóż w nieco wypiętej pozycji myłam sobie włosy, mocno pochylona nad wanną, kiedy nagle z nienacka wrąbał mi w nogi rozpędzony Fredzelek ganiający sie z Pimpkiem. Akurat w tym momencie Pimpek gonił Fredzelka, wiec jak sześć kilo kota walnęło mnie w łydki, to straciłam nieco równowagę i zamajtlałam nóżkami. Na to Pimuś który biegł nieco za Frędzelkiem z pełnym impetem wskoczył mi na plecy. No i poleciałam do wanny łbem w dół

Mało się nie zabiłam

Wstrętne kociska - to byla zaplanowana akcje i zamach na moje życie!

Guza sobie na głowei nabiłam całkiem słusznych rozmiarów, a że karku nie skręciłam, to cud jest, bo do wanny zrobiłam fikołka wylądowawszy w całości w środku. O stratach moralnych nie wspomnę. Pimpek zdążył się ewakuować i tylko mi plecy podrapał.

Bestie dzikie!
