Biały Kay - magiczny kot CHCE zaufać, chce mieć swój DOM...
Kay, piękny biały kocurek o bursztynowo-pomarańczowych oczach i cudnych "kleksach" na główce i na ogonku. Wygląda jakby ktoś kapnął trochę (szarego) tuszu na ogonek, Kay ogólnie jest dużym, zdrowym, puchatym kocurkiem, taki typowy koci miś. Dużo kota (i puchatego futra) do głaskania. Jaka jest jego historia? Bardzo smutna. Kay trafił do schroniska w Milanówku razem z bratem, kiedy jego brat odszedł za Tęczowy Most, Kay przestał pojawiać się na widoku, stał się kotem widmem - ciągle siedzącym za piecem, Kay w ten sposób próbował ukryć się przed całym światem. Po prostu zamarzał. Adopcja? Nie miał szans (no bo niby jak ktoś mógł go wypatrzeć, skoro Kay siedział za piecem...?) w końcu pojawiła się iskierka nadziei, na dom, co prawda nie taki "prawdziwy", tylko tymczasowy, i to aż na śląsku! Tak więc Kay został Ślązakiem. Ten piękny kocurek jest tak piękny co (niestety) bardzo nieufny. Co prawda nauczył się już że człowiek nie zrobi mu krzywdy i nie należy przed nim uciekać. Ale... Kay "prawdopodobnie w przeszłości" został bardzo mocno skrzywdzony. Przez Człowieka. I ten uraz pozostał mu do dziś. Kay trafił do mnie jako dzika-dzika dzicz. Uciekająca na widok człowieka, to była kompletnie przerażona, biała kulka z wielkimi oczami. Ale miłość, czas i cierpliwość zrobiły swoje. I Kay z przerażonego kota zmienił się w spokojnego, wyluzowanego misia. Głaskanie może być, kocurek zamyka wtedy oczy i delikatnie nadstawia bródkę, główkę... widać że mu się to podoba. Kay szuka cierpliwego opiekuna, który zaakceptuje jego "inność". Kocurek lubi towarzystwo innych kotów, jest zaszczepiony, odrobaczony, wykastrowany, ma ujemny test na wirusówki. Przy adopcji wymagane jest podpisanie umowy adopcyjnej.
I jak? może być...?
