Może dam radę wreszcie coś napisać.
Przepraszam, że zaglądam tak rzadko

. Przepraszam za brak fotek

.
Sama nie pojmuję, jak można z 48 (piątkowego wieczoru nie licząc) godzin weekendu przespać ze 40 i nadal czuć się tak obrzydliwie zmęczoną

... Piętrzą się różnego rodzaju zaległości: teksty do napisania, zaległe spotkania, sprzątanie, umycie zasyfionych okien, net, obiecane aukcje na Rustie... A ja śpię. Śpię jak zeszmaciały śnięty śmieć. Podobno całe to zeszmacenie-osłabienie jest konsekwencją niedotlenienia i zacznie mijać dopiero w momencie, kiedy ustabilizuje się poziom żelaza, tj. za jakieś 1,5-2 miesiące. Pozostaje mi mieć nadzieję, że do tego czasu nie stracę tej nowej fajnej pracy w efekcie moich nierzadkich spóźnień (zasypiam, a jakże

)... Pani naczelnik jest złotą kobietą, ale spóźnień nie toleruje - tak już ma i już, trzeba się do tego dostosować, w sumie niby nietrudne to do spełnienia, w końcu do szkoły też kiedyś trzeba było wstawać skoro świt (i jeszcze dojeżdżać na Ochotę! a pracę mam jakieś 10-15 minut od domu

)...
Płytki oddech, walące serce, zawroty głowy, spuchnięta noga... Żyć nie umierać

Założę się, że niejedna 70-latka miewa się lepiej -
i to nie tylko amerykańska 70-latka 
....
W tygodniu jakoś ciągnę: bo trzeba. Ale niech no tylko przyjdzie piątkowy wieczór... Od piątkowego wieczoru do niedzielnego przynajmniej popołudnia moje złośliwe cielsko daje mi popalić za cały tydzień
Draniowate świetnie.
Żabiszon zagryzł kolejną (którą to już...) ładowarkę od telefonu

, Julian wdarł się do sypialni i obszczał dwie narzuty

, Duńka jest dzika jak sto choler, a Busiaczek szkieletor pomimo sterydu prawie nic nie je

... A tak się już ucieszyłam, kiedy bardzo posmakowało jej to sanabelle dla kociaków... Brak mi słów. Obym w tym tygodniu dała radę jechać z tą cholerą do wetki
Babcia nadal w fizycznej i co gorsza psychicznej też rozsypce, przyjeżdża do Onkologii na naświetlania... Wydzwania do mnie z płaczem, co będzie z Rokisią, kiedy ona umrze, chociaż obiecałam jej już setki razy, że jeśli umrze
(nie będę przecież wmawiać jej, że nigdy nie umrze
... lat ma już prawie 80
...), to kota oczywiście wezmę ja i nie stanie mu się żadna krzywda...
Ale wszystko to dzieje się jakoś obok mnie, poza mną: nawet choroba Babci i zły stan Cholery, która przecież tak szaleńczo i zaborczo mnie kocha... Bo we mnie - tylko nieustające pragnienie snu. Jak narkomanka w jakimś gigantycznym ciągu
Praca: jest chyba dobrze...
Obowiązki na miarę moich kwalifikacji i umiejętności, uczciwa umowa o pracę, sympatyczne i życzliwe koleżanki...
Chociaż koleżanki to akurat trochę mi się naraziły ostatnio

Rozeszło się między nimi, że hoduję w domu stado kotów - i oczywiście, jak to starsze koleżanki, zaraz zaczęły udzielać mi
dobrych rad 
Któregoś dnia zebrały się wokół mojego biurka ze cztery i każda to samo:
Dziewczyno, marnujesz sobie życie!, Dziewczyno, porozdawaj te koty, po co Ci one wszystkie!, Dziewczyno, znajdź sobie faceta!, Dziewczyno, pora założyć własną rodzinę! itd., itp. ...
Rozumiem, że dziewięć kotów w (niedużym) mieszkaniu to dla większości ludzi egzotyka. Rozumiem, że 28-letnia zdeklarowana stara panna
(że jestem prawie-wdową nie wspominałam i wspominać nie zamierzam) to też ewenement. Rozumiem, że prawdopodobnie mówią mi to wszystko z dobrego serca i w dobrej wierze, ja generalnie rzecz biorąc w ogóle bardzo dużo rzeczy staram się zrozumieć poprzez zobaczenie ich z cudzego punktu widzenia, ale... Nie będę tłumaczyć im, dlaczego koty (nawet Licho

) znaczą dla mnie absolutnie nie mniej niż jakikolwiek facet, a dzieci nie trawię nawet dobrze przyprawionych, gdyż jestem wegetarianką

... Nie życzę sobie takich gadek i już

I byłam poprosiłam szanowne koleżanki o zaprzestanie ich raz na zawsze
A poza tym...
Osiem bab (i tylko bab) w dwóch sąsiadujących ze sobą pokojach i luźna pogaduszkowa atmosfera... O nieba

Myślałam, że ja też jestem kobietą... Bo przecież lubię kupować kosmetyki i ciuchy
(hi hi, ostatnio dwie bluzki - dwóch różnych firm i w dwóch różnych sklepach - okazały się na mnie za małe w... cyckach
nie sądziłam, że taka opcja jest w ogóle możliwa
i że przekonam się o tym na własne... oczy
- a jednak
i wbrew pozorom wcale nie było mi wtedy wesoło, szczególnie w jednym przypadku, bo koszula była prześliczna: jasnoszara, w drobniutkie niebiesko-białe bukieciki, ślicznie skrojona i za grosze
niby 36, więc teoretycznie miała spore szanse być na mnie dobra - i byłaby, gdyby nie te cycki
po raz pierwszy w życiu zapragnęłam mieć je - tfu tfu - jeszcze mniejsze
), lubię przeglądać głupie babskie czasopisma, lubię się stroić, malować i podobać facetom, lubię nabijać się z różnych złośliwych szelm

i grywać w głupie babskie bimbogierki

... Lubię, nie przeczę. Ale poza tym posiadam też inne rozmaite zainteresowania

I męczy mnie taki
Seks w zaścianku. Ostatnio tematem naczelnym dnia, wałkowanym od rana do samej szesnastej, była
sperma. Naprawdę. Byłam bardzo dzielna i dzielnie milczałam, choć czułam, że kiełkujące mi z uszu zielone listki lada chwila zaczną być widoczne spod rozpuszczonych włosów
Chyba jestem samcem
