Dzis rano Io jakby w lepszej formie. Od wczoraj wsuwa RC Recovery i bardzo jej smakuje. Szukamy sponsora na puszki dla malutkiej.
Niestety - kupa jest tylko po metoclopramidzie.

No ale jest i z tego nalezy sie cieszyc.

Oczywiscie, zalatwiamy sie do kuwety, staramy sie wolac, ale przy obolalym gardle cichutko to wychodzi.
Tuiuq - od wczorajszego wieczoru nic z kota nie wyplynelo. Nie ma co? A moze wreszcie cos zaczelo dzialac?
A teraz Boguszki.
Bogusz - spokoj zupelny. Nic sie z kotem nie dzieje. Nawet nie kicha [odpukac - puk puk]. Kochany, przymilny, jak zawsze. Zlodziej wszelkiego jedzenia pozostawionego bez opieki.
Lisciu - posmarkany. Ale jakby mniej po Convenii. Przymilny i piekny.
Tofu - jesoo! co za upierdliwy kot. W nawyk weszlo mu dopominanie sie o zarcie. Chodzi za mna, robi maslane oczy i gada, jakby zaraz mial umierac z glodu - potrafi tak zaraz po odejsciu od miski, ktora oproznil do czysta.
Fifty - posmarkany. Na niego tez nic nie dziala. On z kolei jest zlodziejem i zrzucaczem rzeczy pozostawionych bez opieku. Lyzeczek od herbaty, papierkow i innych takich. Kubkiem po kawie tez nie pogardzi.
Forty - ostatnio i wypieknial i zmizernial. Wypieknial, bo siersc mu ladnie odrosla, nie jest taki wylenialy, doczyscilu mu sie biale dodatki. Ale jednoczesnie schudl. Zawsze byl spokojnym kotem, mam wrazenie, ze nawet starszym niz te wycenione osiem lat. Ostatnio nabral tez zwyczaju spania ze mna, co mnie o tyle ciesz, ze byl kotem z lekka wyalienowanym i sam nie przychodzil na przytulanki.
No i Nanina - kot widmo. Wiadomo, ze jest, wiadomo, ze piekna. I tyle. Je, wydala i ladnie wyglada. Nie wolno na nia dluzej patrzec, bo ucieknie. I tak jest postep - bo porusza sie po calym domu swobodnie, spi gdzie chce - na krzeslach, polce, szafie, nawet na lozku, pod warunkiem, ze mnie w nim nie ma. No i Nanina sie bawi. Bawi sie jak malutkie kocie - wystarczy paproch, kawalek papierka, a pileczki od Iburg sa dla niej wielka radoscia.
To tyle w skrocie u Boguszkow. W sumie niewiele sie zmienilo.