Miki ma domek do końca życia, możecie być o to spokojne

(jak czytam czasem wątki z kociarni, to mi się włos na głowie jeży, co te koty przechodzą - Miki tak nie będzie miał).
Przez te 2 miesiące zmienił mu się charakter - teraz jest cudownym miziakiem, który by tylko na rękach siedział, wbrew temu, co mówiła Jessi, nie jest kotem gadatliwym (może nie potrzebuje, bo już sam sobie otwiera lodówkę

), skończyły się problemy z podsikiwaniem, kończenie zabawy czy głaskania przy pierwszej próbie gryzienia oduczyło go "podgryzania z miłości"... Dogadujemy się
A! i kocha oliwki. Ten kot wszystko zrobi dla oliwek
Nie ukrywam, że martwię się też o niego, bo wet mnie nastraszył, że te glizdy w trakcie odrobaczania mogą doprowadzić do niedrożności jelit, więc trzymajcie kciuki

. Na razie jednak ma apetyt, humor mu dopisuje, chętnie się bawi, nie ma temperatury... Nie wygląda, żeby coś złego mu się działo, ale i tak się martwię, tym bardziej, że w poniedziałek jedziemy na tygodniowy wypad do Szklarskiej i kot zostaje pod opieką sąsiadki, która go nie zna i nie zobaczy ewentualnych zmian w zachowaniu.