Od dawna nie zaglądałam na Forum. Piszę, bo znalazłam się w kropce...Wczoraj pod firmą z forumową Ciaptak znalazłam Kotkę. Mała ma może nieco ponad rok. Jest bardzo drobna i malutka. Ma urwany ogonek, już zagojony. Była skrajnie wyczerpana, oczy zaropiałe, nos zasmarkany, tak ze nie mogła oddychać, nie chciała nawet whiskasa.
Decyzja była szybka, zawinęłyśmy kotkę i w parę minut wylądowałyśmy u weta. TŻ dzisiaj wyjeżdża, więc zostawiłam Małą w szpitaliku. Wyniki krwi są OK, testy FIV i FELV negatywne. Ma tylko podwyższone WBC. Badanie wykazało zapalenie oskrzeli. Bardzo charczy oddychając. Na szczęście płuca są czyste. Dzisiaj muszę ją odebrać. I tu pojawia się problem, bo istnieje prawdopodobieństwo, ze w moje mieszkanie miało kontakt z wirusem PP.
Żaden z moich kotów nie chorował, ale podczas mojego urlopu osoba, która opiekowała się naszymi kotami miała bezpośredni kontakt z wirusem.
Nie wiem co robić...czy jest na Forum ktoś, kto może doradzić coś w tej sytuacji? Nie liczę nawet, ze ktoś ja weźmie, proszę o radę co mogę jeszcze zrobić, żeby ja jak najlepiej uchronić przed zarażeniem.
Mam już Virkon. Spróbuję odkazić mieszkanie. Jeden z pokoi jest stale zamknięty. Nikt od urlopu tam nie wchodził. Myślę, o umieszczeniu jej tam...
Może źle zrobiłam, ze ja zabrałam, ale gdybym jej nie zabrała, to do końca tygodnia mogłaby już nie żyć, a patrząc na obojętność ludzi na osiedlu marne szanse, ze ktoś udzieliłby jej pomocy. Ona wczoraj już chyba ostatkiem sił przyszła prosić o ratunek...