Dzisiaj nie miałam wieści od Gabryni, ale nie chcę już tak stale dzwonić. Gdyby się coś działo, to na pewno dowiedziałabym się. Więc jakoś wytrzymam.
Żyjemy dzisiaj jutrzejszym przyjazdem Fili. Tzn. ja żyję, futra jakoś nie bardzo

, nie rozumieją co im mówię czy jak

?
Trochę się tego boję. Nie miałam jeszcze kotki w tak ciężkim stanie. Charliś i Gabi przyjechały do mnie już podleczone. Ale... damy radę. Na jutro już jestem umówiona pod wieczór na wizytę z Filą u naszego weta.
Jak będzie trzeba, to jestem zdecydowana jechać z Filunią do Grudziądza, gdzie jest najbliższy od nas weterynarz operujący kręgosłupy. Tylko wtedy to już będę bardzo, bardzo szukać wsparcia, bo na bilet to jeszcze jak co, to pożyczę, ale już na resztę to...

Ale wierzę, że jeśli będzie na prawdę potrzeba, to jakoś się uda. Musi się udać.
Co u reszty?
Charliś, łobuz jeden, systematycznie poluje na Rademensika. Np. gdy Radzio idzie do kuchni, to Charliś zajmuje strategiczną pozycję w drzwiach przedpokoju i czeka na powrót Radzia żeby nie dośc że na niego nawarczeć, to czasem i naskoczyć. Mam wrażenie, że gdyby nie choroba, to z Charlisia zabijaka byłby nieziemski. W przeciwieństwie do łagodnej, ugodowej Gabryni.
Murzyn jak zwykle leży w tej chwili na kompie i myje łapy, to jego ulubione miejsce, o ile nie władowuje się akurat mi na kolana
Sunia Kajtusia starzeje się niestety wyraźnie

. Nie dość, że ogłuchła całkowicie, to i węch jej słabnie. Ale nadal jest skora do zabawy, kocha bieganie po łączce, łapanie patyczków, kąpiel w strumieniu. Oby jak najdłużej tak było.
Dobranoc wszystkim tu zaglądającym.
Idę spać, bo jutro pracuję od świtu, pobudka o 4-tej rano
