Witam,wróciłam na dobre. Dzień miałam ciężki.
Gabi jest dziwny i zaczynam sie zastanawiac, co w nim siedzi.
Zdecydowanie unika kontaktu, ale jak sie go podejdzie mozna wziąc na kolana, wtedy mruczy i daje się głaskac. natomiast każdy gwałtowniejszy ruch wzbudza w nim lęk - ucieka i chowa sie.
Pogryzł i podrapał syna tej Pani, jak chciał go wydobyć z jakiejś kryjówki.
Od dzisiaj ogłosli koniec warunków specjalnych - czyli mieszkania w jednym pokoju. Drzwi będa otwarte, Gabi musi przyzwyczaic sie do normalnego zycia.
Do tej pory starali sie mu ograniczyć ilośc wrażeń.
Po rozmowie ustalilismy, że teraz musi być w środku wydarzeń, może to mu pomoże.
Ludzie pozytywnie myślą i bardzo się ciesze, że na nich trafił, bo nie wiem, jak byłoby gdzie indziej.
Ma dobry apetyt, urósł, zapowiada się na dużego koteczka, wię clepiej żeby nie był agresywny
Asiu, możesz przestać się denerwować - tam nie spotka go nic złego, jestem tego pewna.
Musiałby im dobrze dac popalic, żeby zdecydowali sie go odwieźć.
Aczkolwiek wiedza, ze moga ot w każdej chwili zrobić.
Tyle że oznaczałoby to jedno - gabi nie nadaje się od mieszkania w domu - a to niezbyt fajny wyrok dla kociaka.
Jestem niemal pewna, że zostanie tam.
To w jaki sposób mówia o nim, jak go traktują, daje mi podstawy do takiego myslenia.
Maja pojechac do dr Marty (znam osobiście i uważam, ze to dobry wet) i pogadac na temat advocate.
No... to tyle.
Sie położę, bo oporządziłam dzisiaj wszystkie rodzinne pomniki a kurde idzie na burzę.
