Wczoraj po powrocie z pracy przeraziły mnie oczy Sońki - jedno wyglądało jakby miało wypłynąć

Sońkę tąpnęło teraz w oczy (wczesniej dosyc lekko przeszła pp, na razie nie ma nadżerek). Dymek nadal kiepski, mordka taka skatowana, że chce mi się płakać. Moje koty, zazwyczaj grzeczne (z wyjątkiem syjamki) w lecznicy pokazały wczoraj co potrafią - gruba Figa latała z prędkością światła i skakała na drzwi na wysokość ponad metra. Dymek chciał nas (tj. wetke i mnie) zjeść, wyciągniętego spod szafy niosłyśmy we dwie, trzymając za łapy. Utrzymałam go do zastrzyków i odkażania mordki oraz opatrunku łapy - nie utrzymałam do kroplówki

Musimy iść dzis do lecznicy. Dymek - mój najmłodszy i najzdrowszy kot, wygl ada jak ruina i bardzo cierpi. Nie chce (a właściwie nie może) jeść, karmie go convalescensem, na siłę.
Martwi mnie Kuba - zjadł wczoraj trochę, ale nad ranem zwymiotował żółcią i resztkami tuńczyka. Najlepiej trzyma się Whisky, przechodzi chorobę prawie bezobjawowo.
Pozytywne wieści z frontu Melanii - kotka ma się coraz lepiej, ma ogromny apetyt, odstawiamy galastop (nie ma już mleka w gruczołach sutkowych), wczoraj dostała pierwszą dawkę Zylexis (preparat otrzymałam od p. Ireny) oraz została odrobaczona. Na rozwolnienie (znowu jest

) podaje teraz Attapectin.