Oj majkowiec obawiam się, że te co jeszcze nie złapały też szansę mają i znowu zonk

Co z dzikusami
Dziś miałam straszny dzień i mam wielką ochotę opisać nazwiskami kretynów z urzędu miejskiego w Bytomiu. Po telefonie jaki otrzymałam o szczelnym zabezpieczeniu kamienicy, gdzie bytowały koty /między innymi Athena, Dalma, Gustaw, Nadieżda, Grenada i ostatnio Colinss / zadzwoniłam do urzędu dowiedzieć się do kogo ta kamienica należy. Słyszałam, że do gminy, ale chciałam to potwierdzić i legalnie się do niej dostać. Nie byłam pewna, czy obecnie koty tam są, ale jak łapałam Colinssa to kobieta z okolicy mówiła o małych kociakach, które tam widziała. Ponieważ jedyny wydział, który mi przyszedł na myśl w sprawie kotów to był wydział ekologii to zadzwoniłam do nich. Bardzo miła pani obiecała mi dowiedzieć się szczegółów i dać znać. Przed godziną 14.oo zaczęłam się niecierpliwić brakiem telefonu. Zadzwoniłam i pech chciał, że tym razem odebrał znany mi naczelnik.
Od naczelnika dowiedziałam się, że
- w mieście są ważniejsze sprawy niż koty,
- czy jestem pewna, że tam koty są, a co będzie jak tam kotów nie ma,
- kto zapłaci za tą akcję (nie mam pojęcia o co mu chodziło, bo od początku twierdziałam, że sama tam wejdę, ewentualnie w asyście straży miejskiej, co by mnie kto nie posądził o kradzież cegły

)
- że urząd zajmuje się jedynie schroniskiem, a nie kotami w mieście - to nie ich problem.
Stwierdziała, że z tym panem, to szkoda czasu. Zadzwoniłam na centralę, przedstawiłam sprawę i pani połączyła mnie z jakimś wydziałem, który miał sprecyzować do kogo należy kamienica. Niestety nie znałam numeru tej kamienicy, bo takowego na niej nie ma już od lat. Próbowałam zgadywać po numerach obok, ale nie byłam pewna. Wg pani wychodziło, że po numerze 22 już nic nie ma i najlepiej by było gdybym przyszła i pokazała jej na mapce palcem, które to miejsce. Poszłam. Pokazałam. Okazało się, że to kamienica skarbu państwa i przejął ją niedawno Prezydent miasta. W tym samym czasie zadzwoniła w końcu do mnie kobieta, która obiecała mi spraą się zająć. Ta podała nr telefonu do innego wydziału i tam mi mieli powiedzieć, kto zarządza obecnie tą kamienicą. Zadzwoniłam. Niestety pani nie wiedziała kto akurat tą zarządza i skierowała mnie do pokoju w którym właśnie siedziałam. W tym pokoju niestety tego też nie wiedzieli i odesłali mnie do wydziału gospodarlo komunalnej. No i dopiero zaczęła się polka. Tam panie były wkurw...., że im przeszkadzam, bo właśnie miały pakować się do domu.
Jednak stwierdziła, że
- i tak mnie do tej kamienicy nie wpuszczą, bo oni odpowiadają za bezpieczeństwo i jak mi się coś stanie to.........
- poinformowała mnie również, że oni kotami się nie zajmują,
- że z kotami to mają mase kłopotów, bo im czujki w zabezpieczonych budynkach włączają,
- że ona już też nie ma zwierząt w domu, bo to głupota
- na końcu dowiedziałam się, że mam napisać w tej sprawie pismo, a oni rozpatrzą prośbę.
Druga pani powiedziała, że
- stoję już tam 10 min i w tym czasie to ja już to pismo mogłam napisać,
- że jak tak mi się śpieszy to dlaczego przychodzę dopiero trzy dni po zabezpieczeniu budynku,
- że one już kończą pracę i zajmują się ludźmi i budynkami a nie jakimiś tam kotami .
Nie strzymałam i oświadczyłam im, że
- są pracownikami urzędu, który w jakiś niewyjaśniony dla mnie sposób zdobył Certyfikat ISO 9001:2000 /tu można zobaczyć co to znaczy :
http://www.bytom.pl/pl/3/1197239459/33 / i przynajmniej mogły by udawać, że nie są ignorantkami i nie afiszować się swoją głupotą i nie znajomością przepisów i ustaw.
Chociaż obawiałam się, że po tym fakcie zostanę usunięta z urzędu. jednak z pań zadzwoniła do firmy, która zabezpieczała budynek i szef tej firmy bez problemów powiedział, że zaraz tam podjedzie i otworzy budynek. Raczej nie mogłam negocjować godziny
Zaopatrzyłam się w latarki, baterie, ściągłam kogo tylko mogłam i weszłyśmy na budynek. Obejście go trochę czasu zajęło. To olbrzymi budynek z wielkimi piwnicami i oficyną. Kotów na szczęście nie było. Znalazłyśmy za to luki w zabezpieczeniu takiej wielkości, że w razie czego kot się wydostanie. Poza tym przemiły pan z firmy zabezpieczającej poinformował nas, że jakieś tam koty pracownicy przegonili i nawet zdobyli informację od portiera z budynku obok, że on te koty dokarmia i one u niego też mają swoje miejsce w budynku. Możliwe, że między tymi dwoma budynkami jest przejście kanałami, które były w piwnicach. Wcześniej tego nie wiedziałam, bo nigdy nie miałam odwagi tam wejść jak jeszcze można było
Jednak teraz będę mogła spać spokojnie. Dzień jednak zupełnie stracony dla kotów nie jest, bo zaraz po tej akcji pojechałyśmy do innego budynku, gdzie ZBM zamurował okna , piwnice i drzwi, a gdzie zostały 4 kociaki po kotce, która prawdopodobnie zginęła. Przez wyrąbaną przez karmicieli szparę udało nam się te maleństwa wyciągnąć
Kociaki przejął Chatul
