Do tej pory myślałam, że wszystkie kociaki stają na czyjejś drodze (lepszej lub gorszej), tylko nie na mojej. Do czasu. W końcu padło i na mnie. Niedzielne popołudnie miało skończyć się zupełnie inaczej. Skończyło się nowym towarzystwem. Kotek zaczepiał wszystkich odpoczywających na trawie w ten słoneczny dzień. I to mnie zaniepokoiło. Skoro taki ufny, skoro jest w miejscu, w którym przewijają się tłumy ludzi, to czy będzie miał szczęście i tak sobie dożyje długiej starości? Mam wątpliwości. Dlatego, wykonawszy najpierw telefon do innej forumowiczki

, zabrałam kocura pod pachę i do samochodu. Potem prosto do weta. W zasadzie z niepożądanych gości tylko pchły. Poza odpchlaniem, odrobaczanie, kotek wygląda na okaz zdrowia.
W takim razie (zarudzić po raz trzeci się nie mogę...) szukam mu domu. Nazwałam go Henrykiem.
Henio jest pięknym rudzielcem, do tego zupełnie niekłopotliwym - bardzo grzeczny, miziasty, lubi zabawę, ale jest spokojny. Teraz chwilowo jest u innej ciotki, ale ciotka jest w Warszawie tylko do środy, a ja go do siebie wziąć nie mogę, bo leczę aktualnie moje koty. Dlatego szukam mu wspaniałego domu, najchętniej pilnie, ale byle gdzie go nie oddam, więc ważniejszy niż czas, jest właściwy dom.
Henryk wygląda tak:
więcej zdjęć tutaj:
http://picasaweb.google.pl/reotaksja/RudyKocurek#