Sprawa zaczęła się jakoś koło poniedziałku. Matylda posmutniała, stała się osowiała, słaba i śpiąca. We wtorek byliśmy u weta. Zrobił badanie ogólne, "fizyczne" i wszystko było ok. Kazał obserwować jak się nie unormuje, przyjść zbadać krew.
Dzisiejsza noc była koszmarna, Matylda co chwilę przysypiała, wtedy ja też. A co jakiś moment próbowała chodzić, wtedy ja się budziłam i chodziłam za nią. Chodzenie szło jej coraz trudniej

Rano nie umiała ustać na łapach jeśli nie opierała się o ścianę. W pracy myślałam, że zniosę jajko

Po południu nie wiem czy było gorzej, na pewno nie było lepiej. Ale jak zobaczyłam, jak tylne nogi Matyldy wyginają się jakby były z gumy a ona zaczyna ciągnąć tył ciała po podłodze to wpadłam w panikę.
Do tego Tylda zaczęła zasypiać dosłownie tam gdzie stoi/leży. Jakby była strasznie zmęczona i bezsilna.
Pojechaliśmy pobrać krew.
Tak szczerze mówiąc, nie wierzę by to pogorszenie neurologiczne było wynikiem jakiejś choroby wewnętrznej. Oprócz tych objawów jakie opisałam, Matylda zachowuje się z każdej strony normalnie. Wetka potwierdziła moje przypuszczenia. Wyniki z krwi będą jutro. Zapytałam wetki, co, jeśli krew będzie ok? Wtedy pozostanie jakaś choroba serca albo jednaj porażenie spowodowane panleukopenią posuwa się do przodu i robi to szybko
Wysmarowałam wczoraj bardzo długiego i szczegółowego maila do dr Wrzoska. Niestety do teraz mi nie odpowiedział

A bardzo liczyłam na jego rady
Jeśli to sprawa nerwów, pozostanie nam leczenie objawowe czyli Nivalin, vit. B itp.
Bo chyba już nikt nic mądrego nie wymyśli
Powstała jeszcze jedna teoria - pchły. W miniony weekend opiekowałam się kotką znajomych. Kotka okazało się miała sporo pcheł (nie z zaniedbania). Niestety ja przynajmniej jedną przyniosłam do domu. Matylda szyję i okolice uszu ma w krostkach, które bardzo ją swędzą

Być może kot, którego tak bardzo swędzi skóra, który nie może się podrapać, poiskać odczuwa cholerny dyskomfort, że odbija się na nim to aż takim echem. Matylda dostała Frontline a dziś, po pobraniu krwi, środek p. świądowy. Wydaje mi się, że uspokoiły się po zastrzyku częste i bardzo wyraźne drgania skóry na grzbiecie. Ale to tylko mi się wydaje

Zobaczymy jakie będą wyniki krwi i jak Matylda będzie zachowywała się przez kilka kolejnych dni. Być może coś się wyjaśni.
Spędziłam bitą godzinę na telefonie z cudowną osobą i wspaniałym lekarzem weterynarii. Koleżanka wyjaśniła mi kilka możliwych opcji i rozwoju sytuacji. Mimo, że wciąż nie wiem co jest Matyldzie i nie wiem jak się sytuacja rozwiąże jestem o tyle spokojniejsza, że wiem czego nie wiem. I wiem to bardzo dobrze. Wiem tyle, że jeśli jest to stan typowo neurologiczny, raczej od tego kot nie umrze. Jeśli pogorszenie się stanu neurologicznego jest wynikiem innej choroby, trzeba ja znaleźć i leczyć. Pogorszone sprawy neurologiczne tez będziemy próbować jakoś leczyć. Jeśli stan Matyldy wywołało pokąsanie przez pchły i ciężka reakcja na ich jad, to tylko odetchnąć.
Tak czy siak, Matylda jest słaba a ja jestem wykończona

Najbardziej się boję, że ona umrze jak będę w pracy

że dostanie jakiegoś ataku, bólu i umrze męcząc się sama w domu, bez nikogo, bez pomocy

Ale mam nadzieję, że to tylko moje czarnowidztwo. Zdaję sobie sprawę, że moja miłość do niej przekroczyła już wszelkie granice rozsądku

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, co się ze mną stanie jakby jej zabrakło. Niestety nie mam wpływu na te uczucia

Matylda jest najukochańszym kotem, wyjątkowym, jedynym, wspaniałym. Nie musi być sprawna, nakolankowa, rasowa... jest jedynym takim kotem dla mnie. Gdyby jej zabrakło, nie wiem czy to przeżyję...