Jesteśmy już w domu...
Koteńka jest za słaba na jakikolwiek zabieg w tym momencie, trzeba wzmocnić i odczekać. Oczka prawdopodobnie nie da się uratować

Łapkę trzeba będzie amputować wyżej, narazie zostały wycięte wystające kości (to co ja myślałam, że to ścięgna, to były jednak kości) i rana opatrzona, żeby nie wdało się zakażenie. Ja wczoraj nie zauważyłam, ale kicia ma jeszcze urwany kawałek ogonka - był jakiś strupek, myślałam, że to brudne. I też trzeba będzie kawałek ogonka amputować. Koteczka ma wszystkie obrażenia z jednej strony, wetki podejrzewają, że mógł to zrobić jakiś leśny zwierz, może lis - ona taka drobniutka. Może sidła, ale tego nie dowiemy się już nigdy. I stało się to ok. 2 tygodnie temu.
Najbardziej jednak martwi mnie, bo wetka stwierdziła, że Lili ma powiększone obie nerki. Została pobrana krew (miała bardzo gęstą), zrobiłyśmy też testy FIV i FeLV.
Lili dostała antybiotyk, jakieś witaminki na wzmocnienie w zastrzyku (niestety wetka nie mówi, co podaje), krople Gentamycynę do oczka i jutro mam jechać na kolejny antybiotyk. I będą wyniki krwi, to będzie można powiedzieć coś więcej. Dzisiaj zapłaciłam 195 zł
A ja teraz siedzę i ryczę nad losem tej biedulinki. Ile to maleństwo musiało wycierpieć
Wetka powiedziała, że Lili nie jest taką młodziutką kotką, jak myślałam. Może mieć 3 lata, bo ponoć wskazują na to obsunięte zęby. I na dole między kłami nie ma wcale ząbków. Ale nie wiem, bo mój Maksiu ze względu na zagłodzenie w dzieciństwie ma zęby starego kota i weci zawsze dają mu kilka lat więcej niż ma.
A temu, który skazał tę biedną istotkę na takie cierpienie życzę, żeby los odwdzięczył mu się tym samym!!! Ale to i tak będzie za mała kara dla takiego bezmózgowca.